BATTLE: LOS ANGELES*w telegraficznym skrócie*
USA (no bo jakżeby inaczej) plus reszta świata, padają ofiarą inwazji kosmitów....
+moje wrażenia+
no i jak to jest, że u nas takich filmów nie robią? nawet nie chodzi o to że my, Polacy mielibyśmy robić takie cuda, ale ogólnie nasza część Europy, nawet Niemcy czy Wielka Brytania, nie pokuszą się aby zrobić masową rozpierduchę na ekranie kin... jeszcze nas rozumiem: nie mamy kasy a i z kreatywnością u nas kiepsko, a gdy się czyta, że bracia Mhroczni zarabiają kilka tysi za dukanie kwestii w szmatławym tasiemcu, to witki opadają..
wracając do rzeczy: mamy tu pięknych, dorodnych, zdrowych i bez żadnych odchyleń amerykańskich chłopców (i dziewczynkę w postaci
Michelle Rodriguez, która jest etatową twardzielką - BOOOOOORINGGGG!!), jednego powątpiewającego we wszystko sierżanta (
Aaron Eckhart i jego natchniona mina ala późny Mel Gibson) i paskudnych obcych zasuwających w ładnie zaprojektowanych pojazdach.
bardzo realnych zresztą
co prawda większość narzekających będzie jak zwykle się czepiać, że jak to tak, obca cywilizacja, przybywająca setki lat świetlnych, daje dupy jankesom?
ano, te ograniczone istoty nie rozumieją, że na innej planecie, życie mogło oprzeć się o inny pierwiastek, niż tu na Ziemi - dla przypomnienia, my Ziemianie jesteśmy stworami z węgla
tak czy siak, poszłam na seans wiedząc co mnie czeka: miła dla oka rozpierducha, trochę biegania z kamerą, odrobina patetyczności oraz, co bardzo mnie cieszy, akcja zza linii frontu - bo nie ma tu spektakularnych bitew, obserwujemy natomiast akcję z punktu widzenia oddziału i skrawków wiadomości telewizyjnych
baaaardzo w klimacie "Wojny Światów" Wellesa, więc jak ktoś lubi amerykańskich marines oraz to opowiadanie - gorąco polecam :)
8/10
[film obejrzany po raz pierwszy]
DOMINO*w telegraficznym skrócie*
życie modelki bywa tak boleśnie nudne, że zadziorna dziołcha postanawia zostać łowcą nagród...+moje wrażenia+
gdy po raz pierwszy usłyszałam o tym tytule i że w postać tak hardkorową ma się wcielić
chudzinka o twarzy aniołka - byłam sceptyczna
i parę nocy temu, cierpiąc na bezsenność, zobaczyłam ten film - zaryzykowałam
na luzaku, bez większych oczekiwań (poza totalną klapą ;)) obejrzałam i przyznam, że miło spędziłam te półtorej godziny
jest to proste, dobrze zrealizowane (pff,
Tony Scott reżyserował) kino akcji z barwnymi postaciami, dobrze zagranymi
niby nie wiele, ale jak miło się ogląda dobry film akcji ;)
7/10
[film obejrzany po raz pierwszy]
EDEN LAKE*w telegraficznym skrócie*
wsi spokojna, wsi urocza... tylko te cholerne psychopatyczne gnojki...+moje wrażenia+
po takiej reklamie, nie ma mowy abym kiedykolwiek pojechała na brytyjską wieś... już wolę zamieszki kiboli na pobliskim stadionie niż takie obcowanie z przyrodą i tubylcami ;)
niemniej, sam film jakoś mną nie wstrząsną
może to kwestia tego, że reżyser za bardzo skupił się na scenach gore i biuście głównej aktorki... pomijam fakt, że uśmiercenie jednego z moich ulubionych aktorów od razu nie tyle zniechęciło mnie do oglądania całego filmu, co pozostawiło wobec części drugiej, zupełnie obojętną na to co stanie się z bohaterką...
5/10
[film obejrzany po raz pierwszy]
GABRIEL*w telegraficznym skrócie*
kolejna wariacja na temat konfliktu na linii Gabryś-Michaś+moje wrażenia+
ja pitole... tak kiepskiego filmu to od dawna nie widziałam
fatalnie zagrany, fatalnie dobrana obsada, drętwe dialogi... normalnie jak w polskiej komedii romantycznej - mniej więcej taki poziom reprezentuje ten film
i jeszcze z Gabrysia zrobili pipę, która ma rozterki etyczne.. nosz kurna chata!
ta jedna dodatkowa gwiazdka to za pomysł miasta w którym nie ma nadziei, i tylko tyle
omijać szerokim łukiem
2/10
[film obejrzany po raz pierwszy i ostatni]
GIANT*w telegraficznym skrócie*
z cyklu od pucybuta do milionera...+moje wrażenia+
mam nie małe problemy z oceną tego filmu
z jednej strony szanuję reżysera za to, że w czasach gdy rasizm był na porządku dziennym, starał się zwrócić uwagę ludzi na ten problem (tu: społeczność latynoska), ale z drugiej strony maniera filmów typowych dla lat 40-60 i ich pewna sztywność w sposobie grania i ukazywania rzeczywistości, bardzo mnie kłuje w oczy.. nie w każdym filmie, ale w tym akurat tak
teraz chyba najważniejsza rzecz, bo wspomnę o aktorstwie - bez zarzutu,
choć nie uważam aby rola cowboya a potem potentata naftowego była najlepszą rolą w krótkiej, acz błyskotliwej karierze
Jamesa Deana, to cały film deklasuje scena po bankiecie, z samotnym i pijanym w sztok Jettem.. oglądając film do tej sceny oceniałam go na 4, może 5, ale ta jedna scena mnie powaliła, a trzeba zauważyć, że Dean miał raptem 23-24 lata..
wspomnę jeszcze tylko dla, być może, niezbyt uważnych, ale tego uroczego rudzielca, który wygląda jak krasnal przy postawnym
Rocku Hudsonie, to młodziutki
Dennis Hooper - prawda, że szczaw z niego? ;)
7/10
[film obejrzany po raz trzeci... albo i czwarty]
LARGO WINCH*w telegraficznym skrócie*
ahh ci francuscy bohaterowie z wyprzedaży...+moje wrażenia+
znowu popełniłam ten błąd i w katalogu VOD za całe 2zł wypożyczyłam ten film.. no co ja poradzę? babą jestem, karta kredytowa to mój totem, a wyprzedaż procesją..
słyszałam kilka pochlebnych opinii o serialu o tymże człeku, niejakim Largo (jak można tak nazwać dziecko?!).. tutaj mamy do czynienia z filmem pełnometrażowym i mnie on skutecznie odstraszył od wszelakich pozycji z "Largo Winch" w tytule...
po prostu tak jak my nie umiemy robić komedii romantycznych, które są i tak marnymi kalkami jankeskich produkcji, tak i francuzi powinni darować sobie produkowanie jakichkolwiek sensacyjnych filmów, które efekciarstwem dorównują filmowi przyrodniczemu o życiu langusty..
a poza tym charyzma głównego aktora mnie rozwala
3/10
[film obejrzany po raz pierwszy i ostatni]
THE PROPHECY*w telegraficznym skrócie*
Gabryś znowu ma kłopoty, a że na wojnie się nie zna, to potrzebuje ludzkiej duszy pro generała... problem w tym, że mu inny anioł tą duszyczkę ukrył w ciele dziewczynki...+moje wrażenia+
kocham ten film
to powinno starczyć za całą recenzję, bo cokolwiek nie napiszę to będzie to ubersubiektywne wyrażenie mojej miłości do tego niezbyt błyskotliwego filmu
co w nim takiego jest świetnego? nie wiem
może to kwestia tego, że będąc dziecięciem, byłam pod wielkim szokiem oglądając TAK zachowujących się aniołów, tak dwuznacznych.. albo to kwestia tego, że
Christopher Walken,
Viggo Mortensen oraz najpiękniejszy męski rudzielec w Hollywood,
Eric Stoltz stworzyli genialne postaci, a kwestie wypowiadane przez nich mogłabym cytować przez sen.. nie wiem, ale wiem, że wiedzą ci, którym tak samo jak mi, podobał się ten film :D
9/10
[film obejrzany po raz n-ty]
SANCTUM 3D*w telegraficznym skrócie*
miłość ślepa jest i tylko tak można tłumaczyć to, że Cameron wydał kase na ten sziteks...+moje wrażenia+
cytując jednego bohatera: "ciemność, ciemność widzę!"
bo huj ładować kase w coś czego nie widać? no po cholere?! chyba tylko po to aby zawyżyć ceny biletów, bo innego sensu nie widzę
szczerze nienawidzę tego pieprzonego 3D
nic tak nie obrzydza seansu jak myśl o tym, że wybuliłeś 28zł (najtańszy wariant dla nie studenta i nie emeryty) i gówno widzisz z tego wyłażenia ekranu czy "poczucia głębi"... co jak co, ale oczy mam sprawne i potrafię dostrzec głębię, drugi, trzeci, dwudziesty plan a z moją wyobraźnią jest całkiem całkiem..
wracając do filmu:
sztampa goni sztampę
mamy parkę, on maniak głębinowych jaskiń, ona noob
mamy świra weterana i jego syneczka, który uważa ojca za... świra - ofkorz w ostatnich scenach to się zmieni, bla bla bla i pierdu pierdu o miłości
jedyny plus: brak ślimaka na tle zachodzącego słońca
minusy: synek nie dostaje choroby kesonowej i ma tak pojemne płuca, że hej i mamy prawie happy end
3D
oficjalnie nienawidzę 3D
2/10
[film obejrzany po raz pierwszy i ostatni]
TANGLED*w telegraficznym skrócie*
cyfrowa Roszpunka... a gdzie magia Disneya?+moje wrażenia+
uśmiałam się co nie miara,a oczu nie mogłam oderwać od tła, które żyło, pulsowało i było takie kolorowe
jedyne co boli, to to, że księżniczki Disneyowskie stają się coraz bardziej infantylne w swoim wyglądzie, a przecież kiedyś, taka Aurora czy Śnieżka to były dziołchy i z cycem, i tyłkiem, a pomiędzy była talia osy... a tutaj co mamy? Roszpunkę, która niby ma 18 lat, a jest płaska i z tyłu i z przodu, wygląda na 12 lat, a zachowuje się jak 5latka
w porównaniu do łobuzerskiego, aczkolwiek dość dorosłego partnera... no kochani, zalatuje mi to na pedofilię
a już na pewno na hipokryzję ze strony naszych braci jankesów
nie podoba mi się to, ta tendencja
8/10
[film obejrzany po raz pierwszy i nie ostatni ;D]
W.*w telegraficznym skrócie*
o, byłym już, prezydencie USA+moje wrażenia+
Oliver Stone z filmu na film staje się coraz gorszy - nie jest to co prawda jego najgorszy film (brr, ciarki mam nadal na samo wspomnienie Aleksandra), ale do błyskotliwych nie należy
nie wiem czy to kwestia tego, że reżyser wypadł z formy i nie ukrywa swojej niechęci do republikanów oraz Busha, czy też z bylejakości materiału z którym przyszło mu współpracować, bo co jak co, ale o eks-prezydencie Bushu juniorze możnaby było, mam nadzieję, coś bardziej jajecznego... jakiś dramat czy coś
tutaj natomiast mamy zlepek fragmentów życia W. Busha przeplatany sytuacją po zamachach na WTC i szykowanej inwazji na Irak
sądzę, że można by było pójść w dwie strony: albo dramat i pokazać nieszczęście człowieka będącego synem prezydenta, wiecznie niezadowolonego z latorośli, albo pójść w komedię absurdów życia politycznego USA
mamy za to próbę połączenia tych dwóch i przynajmniej ja jej nie kupuję
nie współczuję zbytnio Bushowi jako poniewieranemu synowi, a w momentach zabawnych jedno określenie mi się nasuwa gdy mam opisać prezydenta: debil
za to Stone całkiem umiejętnie pokazał najbliższe otoczenie Busha - Condoleza Rice, szalenie inteligentna kobieta, która musiała udawać kretynkę przed prezydentem i kolegami, Chenney - opętany manią wojny i krwi vice prezydent oraz Powell - jedyny racjonalnie myśląca osoba w całym gabinecie
zdaje się, że W. Bush stanowi tutaj tylko tło dla tych postaci i według mnie, całkowicie niknie w ich obecności - tak czy siak,
Josh Brolin odwalił kawał dobrej roboty jako W.
jak ktoś chce obejrzeć podobny film polityczny o prezydencie, to polecam Nixon'a, tego samego reżysera - zdaje się, że czas pozwala lepiej, dokładniej ocenić rządzących
6/10
[film obejrzany po raz pierwszy]
THE WAY BACK*w telegraficznym skrócie*
Bear Grylls uczył się od tych gości...+moje wrażenia+
jak usłyszałam o tym filmie, to nie powiem uśmiechnęłam się, ale nie był to objaw szczerej radości lecz lekkiego politowania
no bo jak niby jankesi mieliby szprechać po naszemu? wystarczy wspomnieć "śnur" w wykonaniu Hackmana ;) więc co postanowił pan Weir? ano że będzie dubbing :D w tym momencie odpadłam, a że Thora w Kinotece nie grali, to zaryzykowaliśmy bandą seans tegoż oto filmu...
no i od pierwszych minut, aż do napisów końcowych film trzyma poziom
jest napięcie, jest ucieczka i strach przed złapaniem, jest chwila bezradności i powątpiewania gdy bohaterowie docierają do Chin oraz jest wielka nadzieja, ulga i radość gdy udaje im się dotrzeć do Indii
to plus znakomite aktorstwo oraz piękne krajobrazy sprawia, że lekko fałszujący dubbing jest praktycznie niezauważalny
7/10
[film obejrzany po raz pierwszy]
WOLF*w telegraficznym skrócie*
o wilkołakach ciut bardziej romantycznie i okultystycznie+moje wrażenia+
mam ambiwalentne uczucia względem tego filmu
z jednej strony za każdym razem, gdy trafiam na ten obraz w tv - oglądam i sprawia mi to przyjemność
ale z drugiej jest coś w tym filmie co mnie odrzuca... może to kwestia tego, że
Jack Nicholson nigdy nie był i nie będzie moim bożyszcze? ;) za młoda jestem by zrozumieć jego fenomen jako najseksowniejszego mężczyzny świata
ale cenie go za aktorstwo i sądzę, że gdyby nie on oraz partnerujący mu
James Spader i
Michelle Pfeiffer film trafiłby do kanonu paździerza i stałby na półce z takimi pozycjami jak Dyniogłowy ;)
7/10
[film obejrzany po raz n-ty]