piątek, 5 września 2014

OSTATNIO OBEJRZANE: sierpień 2014

 photo p_2Guns_zpsbdbbe45c.jpg

2 GUNS

*w telegraficznym skrócie*

Dwóch policjantów pracujących pod przykrywką kradnie pieniądze potężnemu gangsterowi...

+moje wrażenia+

Po zwiastunie spodziewałam się czegoś lepszego, zabawniejszego i w sumie nie wiem czemu dałam temu dziełu tak wysoką notę. To pewnie na wzgląd do aktorów, których darzę sympatią. Film jest moim zdaniem drętwy, brak mu polotu, a "humor", który podobno zawarty jest w dialogach, ma delikatność młota pneumatycznego i nie jest to pozytywne porównanie.
Poza tym mam już trochę dość odmładzania Denzela Washingtona poprzez wciskanie mu partnerek o 20 lat młodszych...

3/10

[film obejrzany po raz pierwszy i ostatni]

 photo p_AmazingSpiderMan2The_zps692d8b93.jpg

THE AMAZING SPIDER-MAN 2

*w telegraficznym skrócie*

Kolejna odsłona przygód miejskiego superbohatera...

+moje wrażenia+

Przyznaję, poziomem realizacji nowe filmy o Człowieku-Pająku stoją na dużo wyższym poziomie niż poprzednie produkcje, ale nie zmienia to faktu, że nadal nie lubię Petera Parkera. Niby ma to co reszta bohaterów: jest introwertyczny, stracił rodziców, musi borykać się z odpowiedzialnością w związku ze zdobytymi zdolnościami. Ale coś mi nie pasuje w tym obrazku. Może to moja wrodzona niechęć do owadów, zwłaszcza pająków, które wolę aby trzymały się ode mnie z daleka (choć są pożyteczne łapiąc muchy i osy w pajęczyny).
Druga sprawa to dziewczyna Petera - wolałam rudą.
Po trzecie - Jamie Foxx: SRSLY? oO Mam wrażenie, że jak ktoś zdobędzie Oscara nagle jego talent ulatuje gdzieś w przestrzeń kosmiczną i popada w karykaturę. Albo przypadek dzieciaków, które starają się być cool i robią to co cool dzieciaki, ale im to nie wychodzi i w efekcie wygląda to żałośnie.
Ale mimo to, film ogląda się przyjemnie. Szkoda tylko, że było tak mało Dane'a DeHaan'a.

7/10

[film obejrzany po raz pierwszy]

 photo p_Chronicle_zps7c4c7d75.jpg

CHRONICLE

*w telegraficznym skrócie*

Troje nastolatków znajduje pod ziemią tajemniczy obiekt... Wkrótce odkrywają w sobie różne zdolności...

+moje wrażenia+

Od czasu Niezniszczalnego nie było w kinie drugiego filmu, który bez zbędnego efekciarstwa pokazałby problem posiadania nadnaturalnych mocy przez zwykłego zjadacza chleba. Tym razem padło na troje licealistów, którzy nawet nie specjalnie się ze sobą kumplują. Jednak po zdarzeniu i odkryciu nowych zdolności na nowo odkrywają i re-definiują sens przyjaźni. Zaczynają więcej spędzać czasu, uczyć się kontroli nad zdolnościami, ale także poznają siebie, swoje charaktery i słabości. Najmocniejszą stroną filmu jest obsada, która w sposób przekonujący przedstawiła problemy z jakimi borykają się młodzi ludzie. A najbardziej drugiemu człowiekowi zależy na akceptacji środowiska, osób które go otaczają. Po prostu na znalezienie kogoś kto zrozumie i będzie wspierać w trudnych chwilach.
Oczywiście, jak w każdym filmie o superbohaterach, i tutaj przewija się motyw korupcji i wpływu mocy na charaktery. Widzimy więc jak jedni zdobywając moc do obrony zaczynają jej nadużywać i w efekcie przekraczają granicę między Dobrem a Złem, a drudzy muszą zdecydować czy chcą chronić przyjaciela czy ochronić innych przed nim.
Mnie bardzo ale to bardzo podobał się ten film: gra aktorska, wykorzystanie mocy, muzyka, realizacja (para-dokument).

8/10

[film obejrzany po raz pierwszy]

 photo p_Divergent_zps0f0ea385.jpg

DIVERGENT

*w telegraficznym skrócie*

Ekranizacja "bestsellera"...

+moje wrażenia+

Kiedy słyszę "światowy" bestseller to wiadomo, że chodzi o amerykański bestseller. I w sumie bestseller jest tym czym nazwa wskazuje: najlepiej się sprzedaje. Cóż, papier toaletowy też nie narzeka na niski wskaźnik sprzedaży, a nikt nim się nie ekscytuje...
Mnie ten film wynudził niemiłosiernie. Począwszy od zerżniętej fabuły z Igrzysk Śmierci, a na drewnianym aktorstwie i braku chemii pomiędzy aktorami kończąc. Rozumiem, że to pierwszy film z serii, gdzie ciężko by było wcisnąć całą mitologię przedstawionego świata, ale niestety, dla mnie, Shailene Woodley to nie Jennifer Lawrence - nie ma tej charyzmy co starsza koleżanka. Poza tym film nie oferuje niczego nowego w świecie postapokaliptycznym.

5/10

[film obejrzany po raz pierwszy]

 photo p_Godzilla_zps0b1ba52c.jpg

GODZILLA

*w telegraficznym skrócie*

Godzilla powraca by uchronić ludzkość przed dominacją prehistorycznych stworów...

+moje wrażenia+

Godzilla, Król Potworów wrócił! I mam nadzieję, że zostanie z nami na ciut dłużej po tym jak jego amerykański kuzyn (wiecie, ten od ciotki matki od strony ojca) pogrzebał szanse na porządny restart serii na miarę XXI wieku. Jak miałam te 12lat to poprzednia amerykańska Godzilla bardzo ale to bardzo mi się podobała, bo kojarzyła mi się z innym moim ulubionym jaszczurkowym filmem: Jurassic Park. Niestety, gdy ostatnio odświeżyłam sobie anorektyczką zachodnią jaszczurkę, nie zrobiła na mnie już takiego wrażenia jak kiedyś. Jest po prostu zbyt dziecinna.
Nowa Godzilla spowita jest we mgle, szarościach, kryje się w otchłani oceanu i preferuje nocne eskapady. Jest bardziej mroczna, nie ma w niej za grosz humoru (zero, NULL, ani jednego dowcipu, ciętej riposty a przede wszystkim durnych "śmiesznych" postaci drugo- i trzecio-planowych). Wszyscy zachowują się w sumie tak jak powinni: zmieszane niedowierzanie z przymusem poradzenia sobie sensownie z zaistniałą sytuacją, na którą nikt nie przewidział scenariusza.
Nie ma tu porywów uczuć, perypetie głównych bohaterów obserwujemy z dystansem, bo i sama Godzilla mało się przejmuje tratując kolejne budynki. Jej celem jest przywrócenie równowagi w naturze, a to przy okazji zgniecie paru homo sapiens - cóż, Matce Ziemi wyjdzie to na dobre ;)
Szkoda tylko trochę tej obsady - wzięto bowiem jednych z najbardziej utalentowanych aktorów i po kolei ich odstrzeliwano z panoramy miejskiej. Trochę to bez sensu, ale rozumiem, że mając tak różnorodną obsadę, producenci chcieli przyciągnąć do kin jak najszersze grono odbiorców. Tylko w sumie nie wiadomo po co, bo aktorzy nie mieli co zagrać.
Z jednej strony bardzo mi się podobał ten film, ale nie był tak rozrywkowy jak Pacific Rim. Jednak na zdecydowany plus można zaliczyć ścieżkę dźwiękową, która umiejętnie, według mnie, łączy melodie symfoniczne z japońską nutą i elektro.

7/10

[film obejrzany po raz pierwszy]

 photo p_GuardiansOfTheGalaxy_zpsc83ef422.jpg

GUARDIANS OF THE GALAXY

*w telegraficznym skrócie*

Grupa nieprzystosowanych do życia w społeczeństwie osobników ratuje galaktykę...

+moje wrażenia+

Od bardzo dawna nie ubawiłam się w kinie jak przy tym filmie. Pełna sala i każdy płakał ze śmiechu. Ten film to czysta rozrywka wypełniona komicznymi gagami oraz kosmicznym rozmachem, do którego przyzwyczaili nas już ludzie z Marvel'a. Ale...
Według mnie oprócz tych rewelacyjnych scen film jakoś nie trzyma się kupy. Pomijam fakt, że w trailerze są inne sceny niż te, które trafiły ostatecznie do filmu, co mnie trochę zniesmaczyło. Oglądając film odniosłam wrażenie braku ciągłości, tak jakby film nie stanowił spójnej całości, a reżyser nie za bardzo wiedział, w którą stronę pójść: pastiszu dotychczasowych filmów Marvel'a czy kina familijnego. Na szczęście postaci oraz odgrywający je aktorzy wynagradzają ten chaos fabularny. Ich nie da się nie lubić. Ja całkowicie zakochałam się w Rocket'cie, którego tuliłabym i głaskałabym ;) A jak Rocket to i Groot. Początkowo, tak jak większość, z lekkim uśmieszkiem podchodziłam do faktu, że Vin Diesel dostał rolę na miarę jego możliwości aktorskich ;) Otóż Groot jedyne co mówi to "I am Groot". Ale to niezupełnie do końca prawda. Jego anatomia sprawia, że struny głosowe emitują inną skalę dźwięków, której my ludzie nie słyszymy, ale taki Rocket już go rozumie. Znaczy to mniej więcej tyle, że Vin Diesel musiał w tych trzech słowach zmieścić sens treści, które miał przekazać, a których my możemy się jedynie domyślać. Czy to nie wspaniałe? Dodać do tego, że Vin nagrał swoje partie w kilku innych językach.
Proszę nie rzucać we mnie figurkami Szturmowców ale moim zdaniem GotG mogą być tym samym dla dzieciaków obecnie czym był Indiana Jones dla pokolenia dzisiejszych 40latków. No bo w kosmosie nie ma fajniejszego złodzieje niż Star Lord ;)

7/10

[film obejrzany po raz pierwszy]

 photo p_Lucy_zps03b14956.jpg

LUCY

*w telegraficznym skrócie*

Naiwna studentka w wyniku pomyłki zostaje wciągnięta w przemyt nowego syntetycznego narkotyku...

+moje wrażenia+

Pompatyczny trailer większość ludzi zniechęcił. Mnie jako fankę twórczości Luc'a Besson'a tylko zachęcił do obejrzenia kolejnego szalonego filmu twórcy Nikity oraz Piątego Elementu. Bo znając filmografię francuza można spodziewać się kilku stałych elementów:
* przerysowane czarne charaktery - jest
* heroina o twarzy dziecka i pięściach Schwarzenegger'a - jest
* pompatyczna muzyka - jest
* walka dobra ze złem oraz metafizyczny bełkot - jest
Mając to na uwadze, widz doświadczy 90 minut czystej rozrywki okraszonej pięknymi zdjęciami oraz zaskakującymi efektami wizualnymi. Bardzo spodobała mi się przemiana głównej bohaterki z lekkomyślnej zastraszonej dziewczynki w super chłodną nad-istotę. Zdecydowane TAK dla Scarlett Johansson w filmach akcji (mam nadzieję, że film o Black Widow powstanie szybciej niż później), bo szczerze, ja jej nie kupuję jako sex bomby. Cała reszta obsady robi za tło dla Lucy i mnie to nie przeszkadza. Po prostu wiedziałam na co się piszę kupując bilet do kina i się nie zawiodłam. Aczkolwiek film mógłby być ciut dłuższy. I bardzo mnie cieszy brak wyjaśnienia w co zamieniła się Lucy i jak mogła się "teleportować" (czego w sumie nie zrobiła tłuczki jedne - ona sięgnęła pamięcią do czasów prehistorycznych, swoją pupcią nie ruszyła się z pokoju). To jest ten rodzaj filmu, który stymuluje moją wyobraźnię, a ją mam całkiem wrażliwą, wybujałą, graficzną, więc do snucia dziwacznych teorii nie wiele mi potrzeba.
Co kto lubi, a ja lubię Lucy ;)

7/10

[film obejrzany po raz pierwszy]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz