poniedziałek, 20 września 2010

oczekiwane w roku 2010/2011/....

czyli filmy na które czekam z wytęsknieniem..
oczywiście na pierwszym miejscu jest jak zwykle kontynuacja serii Alien, koniecznie w reżyserii Ridleya Scotta, a przed kamerą Sigourney "Elen Ripley" Weaver... ale prawdopodobnie się tego nigdy nie doczekam.. ehh.. marzenia..

na drugim miejscu są dinozaury od takiego miłego starszego pana co się Spielberg nazywa, ale na to też nikłe szanse są.. *kolejny wzdech*

cóż, poprzednio, w ciągu minionego roku, ciut się pozmieniało - kilka filmów w końcu dotarło na ekrany kin i nawet usatysfakcjonowało znaczne grono widowni, ale niestety większość, albo okazała się całkowitą stratą czasu, albo daty ich premier odsunięto w bardzo odległe czasy.. chyba prędzej dotrze do nas fala uderzeniowa z Mgławicy Raka niż doczekamy się ekranizacji np takiego Thorgala ;____;

tymczasem jeszcze w tym roku na pewno obejrzymy takie o to tytuły:


Photobucket

Wall Street: Money Never Sleeps - co prawda dla mnie to jest dogrzewanie kotletów, ale z chęcią zobaczę jak Shia LaBeouf poradzi sobie u takich wyjadaczy jak Michael Douglas czy Susan Sarandon :)


Photobucket

Black Swan - jak tylko zobaczyłam trailer, zakochałam się w tym filmie :D tak wiem, trailery zawsze są bardzo zachęcające, ale proszę mi nie rozbijać tej mojej bańki mydlanej i samemu zobaczyć o co chodzi:







..z kolei na przełomu roku można się spodziewać takich oto tytułów:


The Fighter - dlaczego? duh.. Christian Bale.. mi tyle wystarczy by pójść do kina ;)

Machete - ci co widzieli DeathProof i Planet Terror wiedzą o co chodzi.. ja więcej nie powiem, bom taka zołza jest, i o! ;P


Photobucket

The Priest - jak zobaczyłam trailer, to wiedziałam co mnie czeka.. powtórka z Legionu.. problem w tym, że mi Legion się podobał.. taki "guilty pleasures" :>




W ogóle rok 2011 to wysyp superbohaterów na ekranie kin... dlaczego tak się dzieje? Odpowiedź jest jedna i prosta - Hollywood cierpi na brak dobrych fabuł, a i kasy ciut brakuje po kryzysie, a nic tak nie spędzi stada ludzi do kin jak pokaz sexy lasek w obcisłych strojach i prężących muskuły kolesi.. no bo kto wybierze się na dramat o mandżurskiej kozie która jest inkarnacją dalajlamy? no właśnie ;)

Więc oprócz kasy na bilety [lub nie - ehh, wy, piraci ;)], trzeba szykować kase na popcorn i colę.
Owa lista przedstawia się tak:

Thor - na liście płac znajduje się niejaka Portman oraz Hopkins, sir Hopkins...

Green Lantern - Ryan Reynolds tak się spodobał bossom z holiłudu w roli herosa, że nie dość, że dostanie własny film o Deadpoolu, w którego wcielił się już w X-Men Origins: Wolverine, to jeszcze tutaj dostał główną rolę.. tylko dlaczego Mark Strong znowu musi grać złego? :|


Photobucket

Real Steel - ok, mordy w kubeł! zorientowani zobaczą na liście płac jedno nazwisko, ale to nie moja wina, że chłopak teraz wyskoczył i pojawia się w każdym filmie sf jaki robią :P mam nadzieję, że ani nie będzie podkładał głosu, ani nie zagra głównego złego i że będzie ciut dłużej na ekranie :> ciężkie jest życie fanki.. ehh..

Captain America: The First Avenger - ten kolo ma pecha do ekranizacji, bo ciężko jest go zrobić, bez powiewającej co pięć minut amerykańskie flagi.. IMO, nie da się.. jestem ciekawa rezultatu, bo lista płac jest imponująca..

Sucker Punch - nie wiem o co chodzi, ale na plakatach same skąpo odziane laski więc można obejrzeć :>

X-Men: First Class - ok, obsada niezła.. Fassbender jak młody Magneto - łaj not.. ale jedno nie daje mi spokoju: młoda Mystique.. sorry, ale nie da się patrzeć na nią bez seksualnych podtekstów i bez odniesień do roli Rebeccki Romijn.. gratka dla pedo-bear'a :D

X-Men Origins: Wolverine 2 - po huj?! a tak, dla kasy, zapomniałam ... cóż... jeśli dadzą Lady DeathStrike to jestem za :D

Red Sonja - od już chyba 3 lat widuję plakaty a filmu jak nie było, tak nie ma ;____;


..pośród tych wszystkich herosów popylających w różowych trykotach, jest jeden film, którego nie mogę się doczekać równie bardzo co pozostałych:

The Tree of Life w reżyserii mistrza Terrenca Mallicka, który robi jeden film na dziesięć lat, ale jak już robi, to deklasuje całą konkurencję.. ale ostrzegam, jego filmy nie są przeznaczone dla wszystkich, a zwłaszcza tych, którzy oczekują pościgów i wartkiej akcji.. nastwacie się raczej na liryczne i spokojne snucie opowieści.. film zapowiadany na 2010 rok.. może się wyrobi, może nie..

PS
ciągle czekam na Ironclad'a i Black Death


..a teraz przejdźmy do kolejnego roku, 2012 w którym to wszystko ma pierdyknąć ;D

Westworld - mam uczulenie na remaki, no ale to remake westernu, specyficznego westernu bo połączonego z sf.. i podobno ma zagrać w nim sam Gladiator.. na razie to tylko plotki, więc proszę nie popuszczać ;)

Oczywiście czekać też nas będą kontynuacje Batmana i Star Treka.. ale jak widać współpraca z Josephem Gordonem Levittem tak się spodobała Nolanowi na planie rewelacyjnej Incepcji, że chłopak dostał rolę Nygmy.. very interesting :D

Peter Jackson wziął się do roboty i już powstaje ekranizacja Hobbita.. podzielona na części, bo pan Jackson to świr na punkcie dokładności.. epickiego fantasy nigdy dość :D

Z kolei gości, których zobaczymy w filmach z 2011, pojawią się w projekcie The Avengers... chyba znowu przedawkuję spandex..


Reszta filmów to bezczelne zrzynki i powtórki:

Ghostbusters III - niby fajnie, ale jednak dziąsła zaczynają swędzieć..
Dredd - LOL.. mnie się podobała wersja z Sylwkiem, ale ja to w ogóle jestem dziwna :> pożyjemy, zobaczymy..
Mad Max: Fury Road - za to powinno nałożyć się ekskomunikę na twórców.. i mam w pupci to, że główną rolę zagra Tom Hardy.. Mel Gibson powinien się obrazić.. ja się obraziłam..

Dune - tak, Hollywood znowu chce zjeść zęby na epopei Herberta.. będzie ciężko, bo zabiera się za nią facet od Transportera.. tak, mnie też zabolało..

John Carter of Mars - nie wiem o co chodzi, ale ma fajny tytuł i zapowiada się na strawne sf :> no i w obsadzie Dafoe i Purefoy :D




..jeśli jakimś cudem przetrwamy koniec świata, apokalipsę oraz rosnące ceny za gumę do żucia, to czekają nas takie kwiatki jak:

The Witchblade
Mortal Kombat - tak tak.. oni naprawdę TO zrobią :>

O ile Cameron znajdzie czas między odpicowywaniem Avatara 2 [niestety - znowu będzie nas tym katować] to ma powstać długo wyczekiwany [ja słyszę pogłoski o tym filmie od 11 lat już] Battle Angel..

The Addams Family - no comment :|
Kill Bill: Vol. 3 - jak widać nawet Tarantiono dosięgnął kryzys..
Bio Shock - nie wiem, nie znam, słyszałam tytuł, że to jakaś gra..
Halo - też na podstawie jakiejś gry.. jestem ułomna w te klocki..

i to tyle na razie :)

środa, 1 września 2010

OSTATNIO OBEJRZANE: sierpień 2010

Photobucket

THE AGE OF INNOCENCE

*w telegraficznym skrócie*

opowieść o XIX wiecznych konwenansach w starciu z pożądaniem...

+moje wrażenia+

uwielbiam ten film, cóż mogę więcej powiedzieć.. Martin Scorsese z chirurgiczną precyzją i wręcz chorym pedantyzmem pokazuje od środka środowisko socjety, rzeczy, które nam wydają się być dzisiaj śmieszne, stos bzdurnych rytuałów, które dla ówczesnego człowieka były całym światem, wręcz sensem istnienia
pośród żelaznych zasad, które niestety nadal odbijają się w purytańskiej mentalności jankesów, młody prawnik (wspaniały Daniel Day-Lewis) staje przed dylematem wyboru pomiędzy tym co powinien zrobić, a tym czego pragnie jego serce.. jego poukładany, perfekcyjny świat zostaje zburzony przez pragnącą wolności hrabinę (piękna Michelle Pfeiffer)
każda scena, detal, przedmiot, który trzymają aktorzy, światło, strój, muzyka, a w końcu sama fabuła i gra aktorska - w skrócie, film idealny, a przede wszystkim piękny

9/10

[film obejrzany po raz n-ty]


Photobucket

APOLLO 13

*w telegraficznym skrócie*

13nastka przynosi pecha

+moje wrażenia+

gdy 13 kwietnia 1970 roku o 13:13 załoga w osobie Lovella, Haise'a i Swigerta startowała w kolejną misję na Księżyc, nikt się tym nie emocjonował, bo naród amerykański uznał ją za rutynową misję.. dopiero gdy rozległy się znane wszystkim słowa "Huston, we have a problem", obywatele nie tylko USA, ale i całego świata z przerażeniem oglądała wiadomości docierające z NASA o stanie załogi i ich walce w przestrzeni kosmicznej
Ron Howard został obdarzony bardzo rzadką cechą, która pozwala mu na znalezienie Złotego Środka w każdej historii i umiejętnie od lat łączy epickie obrazy z rzewnymi scenami rodzinnymi czy chwilami pełnymi humoru
"Apollo 13" nie stanowi tutaj wyjątku
sceny z samego statku kosmicznego (zasłużone wszystkie nagrody dla montażystów i scenografów) jak i te z centrum NASA i praca specjalistów i naukowców nad sprowadzeniem załogi, są tak samo ekscytujące
dodatkowo reżyser umieścił w filmie fragmenty prawdziwych programów, które relacjonowały bieżące wydarzenia - mały detal, a tak wiele zrobił dla autentyczności obrazu

no i na koniec aktorzy, którzy stanowią sami w sobie klasę i których nie trzeba specjalnie rekomendować ;)

"Apollo 13" to obowiązkowa pozycja dla każdego kinomana

8/10

[film obejrzany po raz drugi]


Photobucket

CENTURION

*w telegraficznym skrócie*

legenda IX Legionu Rzymskiego, który w niewyjaśnionych okolicznościach zaginął...

+moje wrażenia+

innymi słowy - bujda na resorach, czyli miszczowie scenariuszy z hiliłudu czytają starożytne opowiastki a potem snują takie historie, że głowa mała
ale gdy człek spojrzy na nazwisko reżysera i jego wcześniejsze dokonania, to wszystko powoli się klaruje i już nie ma o co się przyczepić ;)
tak więc, jeśli ktoś nastawia się na epickie kino ala Gladiator z dużą dozą realizmu, ten sromotnie się zawiedzie.. ok, padają tam nadęte frazesy, w stylu "jestem rzymskim żołnierzem i się nie poddam" i inne kwiatki o wolności i honorze, ale niestety ani Dominic West, ani przyjemny dla oka Michael Fassbender nie są w połowie tak charyzmatyczni jak Russell Crowe.. ale, widać, że Neil Marshall powoli odnajduje swój własny styl na opowiadanie przygód swoich bohaterów i idzie mu to coraz lepiej i lepiej - za to należy mu się duży plus :)

6/10

[film obejrzany po raz pierwszy]


Photobucket

THE ECHO

*w telegraficznym skrócie*

syn marnotrawny powraca z więzienia i jedyne co zastaje to nawiedzone przez niespokojne duchy mieszkanie matki...

+moje wrażenia+

co się dzieje gdy reżyser próbuje zrobić remake własnego filmu? nie wiem, mam nadzieję, że same dobre rzeczy, bo oczywiście jak zwykle oryginału nie oglądałam, więc nie mam punktu odniesienia.. Filipińskie horrory nie są w kraju nad Wisłą zbyt popularnymi produktami :>
z tego powodu potraktuję ten film, zresztą chyba słusznie, jako osobny film, bez ciężaru naleciałości z oryginału ;)

ogólnie to nawet nie ma czego opisywać, bo jest to dość standardowy horror, do przetrawienia przez każdego, kto lubi opowiastki o udręczonych duchach, które lubią dręczyć żywych
a dodatkowo mamy toporny w przesłaniu morał o tym, że na krzywdę ludzką trzeba reagować i jak sąsiad leje żonę, to trza zareagować.. mój sąsiad kiedyś tak zrobił, a potem musiał wymieniać drzwi =]

+ Kevin Durand jako ten ZŁY :D

4/10

[film obejrzany po raz pierwszy]


Photobucket

THE GHOST WRITER

*w telegraficznym skrócie*

biograf byłego premiera Wielkiej Brytanii gnie w wypadku, a na jego miejsce zostaje zatrudniony Ghost Writer, który ma dokończyć spisywanie wspomnień premiera

+moje wrażenia+

coraz bardziej przekonuję się do takiego jednego co lubi wyrywać trzynastki, czyli pana Polańskiego ;) lepiej późno niż wcale
czytałam różne recenzje i stos komentarzy i najczęstszym zarzutem odnośnie filmu jest fakt jakoby był on przeraźliwie nudny.. heh, thriller polityczny ma to do siebie, że nie biega w nim psychopata z nożem za cycatą, rudą panią dziennikarką (w horrorze byłaby to blond czirliderka, ofkorz)..
w tym miejscu wchodzi mój ubogi zasób słownictwa, bo nie znajduję słów na opisanie rewelacyjnej gry aktorskiej, klimatycznych zdjęć, snującej się gdzieś z tyłu głowy muzyki i przede wszystkim genialnej fabuły

8/10

[film obejrzany po raz pierwszy]


Photobucket

THE LAST OF THE MOHICANS

*w telegraficznym skrócie*

epicka ekranizacja powieści w najlepszym tego słowa znaczeniu

+moje wrażenia+

Michael Mann jest dla większości, w tym i mnie, facetem od solidnego kina akcji
przeważnie połączenie kina historyczno-kostiumowego-romansidła z czymś takim oznacza bezcelowe bieganie bohaterów po ekranie, którzy na dodatek okazują się być kulo/strzało odporni ..
cóż, tutaj też biegają i to całkiem dużo, ale Mann wie jak kręcić filmy i mimo całkiem szybkiego tempa jaki posiada ten film, nie zapomina się o fabule i aktorach.. heh, co można powiedzieć o Danielu Day-Lewisie poza tym, że to cholernie dobry aktor? ;)
pomimo mojego zachwytu nad tym filmem, pięknych zdjęć i zapadającej głęboko w pamięć muzyki oraz jednej z najlepszych sekwencji, czyli ostatnich 10 minut filmu, przy których ja zawsze ryczę jak bóbr czegoś, czego nie potrafię nazwać, mi brakuje..
za każdym razem żywiołowo i tak samo reaguję na ten film, ale jednak, według mnie brakuje mu tego czegoś co posiada "Braveheart" czy chociażby "Rob Roy"..

7/10

[film obejrzany po raz n-ty]


Photobucket

MYSTERY, ALASKA

*w telegraficznym skrócie*

lokalna, niezbyt szanowana drużyna hokejowa dostaje szansę na pokazanie swoich umiejętności w starcu z całkiem pro zawodnikami NHL

+moje wrażenia+

cicho sza! niektórzy spostrzegawczy ludzie mogą, całkiem słusznie zresztą, posądzać mnie o główny, jedyny i całkiem duży powód, dla którego obejrzałam ten film, aleeeee nie o to tu chodzi :P
prawdę mówiąc, ten film obija się w tiwi z równą częstotliwością jak inny zimowy film, ale już nie sportowy, "Jack Frost" - oba obrazy są typowymi przedstawicielami kina familijnego, ładnie poskładane i poprawnie zagrane.. co prawda niektórzy hardkorowi fani Russella Crowe'a nadal mu wypominają ten film, że "jak on mógł się tak zniżyć".. blah, blah, blah.. chłopak ani się nie popisał, ani nie zmasakrował - duh, bo to cholernie dobry aktor, który umie odegrać każdą rolę.. może miał dość wymagających ról i chciał zrobić coś dla fun'u? drodzy widzowie, wasi ulubieńcy nie są waszymi dziwkami i mają prawo do odrobiny luzu :)

na szczęście poza ogromną dozą słodyczy, małomiasteczkowości, film nie kończy się tak jak powinien wedle oficjalnie przyjętego kanonu kina familijnego, więc uczucie swędzenia dziąseł zostaje zniwelowane :)

w sam raz na popołudniowy obiad z rodziną

6/10

[film obejrzany po raz n-ty]


Photobucket

OUTLANDER

*w telegraficznym skrócie*

przybysz z kosmosu trafia do bardzo wczesno-średniowiecznej Europy...

+moje wrażenia+

było nieźle, całkiem poprawnie, ale bez rewelacji.. jak zwykle ciekawy pomysł spotkał się z niezbyt przemyślanym wykonaniem
głównym 'ała', przynajmniej dla mnie, jest niejaki James-JezusChrystus-Cavieziel, który od Pasji nie może się uwolnić od ról mesjaszy i miny wiecznie cierpiącego za miliony Mela Gibsona (nomen omen - reżysera Pasji ;))
o ile pierwsza godzina filmu ciągnie się niemiłosiernie, o tyle druga jest zadziwiająco bardziej składna, nie ma przestoi a akcja wartko mknie ku przewidywalnemu finałowi..
plus za efekty specjalne - nie wiele ich było, a gdy były to nie przytłaczały swoją zajebistością.. a chłopaki od dizajnu Moorowen spisali się bardzo dobrze.
ale do minusów można zaliczyć samych wikingów, którzy.. ekhm.. jacyś tacy mało wikingowi byli.. no i szkoda, że nie szprechali w odpowiednim języku i aktorzy jedni mówili z akcentem hajenglisz, jedni z nowojorskim a inni próbowali podrabiać szkockie 'R'

6/10

[film obejrzany po raz pierwszy]


Photobucket

PLANET 51

*w telegraficznym skrócie*

z cyklu: odwracamy kota ogonem, czyli to człowiek jest kosmitą :D

+moje wrażenia+

kilka razy popłakałam się ze śmiechu :D

notka dla czytających: film obejrzałam w ORYGINALNEJ wersji językowej i nie mam pojęcia i nie chcę wiedzieć jak spisali się nasi miszczowie dubbingu

pomimo, że to film animowany, przeznaczony dla młodszej widowni, to jednak bez odpowiedniej wiedzy filmowej oraz odrobiny znajomości historii USA i mentalności tambylców, widz nie będzie w stanie złapać wszystkich dowcipów, odniesień oraz przede wszystkim nie załapie, że film to obraz w krzywym zwierciadle minionej (na szczęście) epoki, w której przejaw inności, nawet pod względem fryzury, był dowodem dla służb porządkowych na planowanych zamach stanu i ogólnie przyjętego porządku.

podsumowując - dzieciaki będą miały radochę bo jest kolorowo, a starsi będą się turlać z kolejnych odniesień do kultowych filmów
mnie rozwalił na łopatki piesek wyglądający jak alien z filmów o TYM Alienie :D ja chcę takiego pieska!!1oneone111!

7/10

[film obejrzany po raz pierwszy]


Photobucket

RESIDENT EVIL: EXTINCTION

*w telegraficznym skrócie*

ciąg dalszy zombiakowej apokalipsy Alice

+moje wrażenia+

po wbijającej w fotel jedynce, która wprowadziła na ekrany kin gatunek o nazwie survival zombie, była nudna dwójka, by teraz mogła cieszyć oczka fanów trójka, która na szczęście dorównuje poziomem jedynce :)
do tego dodać pustynno, postapokaliptyczne klimaty rodem z Mad Maxa i stertę zombiaków i już jest super :D no i oczywiście nie można zapominać o głównej bohaterce i w tej roli jak zwykle piękna Milla Jovovich
w grę nie grałam (ja serio jestem ułomna w tej materii), ale motywy paranormalne, co prawda bardzo efektowne, jakoś specjalnie mnie nie przekonały..

prawdopodobnie moja ocena jest podyktowana moją nieustającą sympatią do Milli, ale mam to głęboko w pupci :P

7/10

[film obejrzany po raz pierwszy]


Photobucket

THE SPIRIT

*w telegraficznym skrócie*

nieudana próba pastiszu Sin City

+moje wrażenia+

i w sumie to wyjaśnia dlaczego ten całkiem znośny film został zjechany od góry do dołu przez wszystkich
sam film aż tak zły nie jest i powstał na fali wspomnianego Sin City czy 300, ale niestety został nakręcony zbyt szybko, by ludzie mogli się zorientować, że Frank Miller, który maczał palce w pozostałych filmach, robi sobie bezwstydnie jaja z ogólnego zachwytu widzów i krytyków nowym sposobem ekranizacji komiksów
ale nie przeczę, film jest w swej formie, fabule, postaciach i dowcipie bardzo toporny i brakuje mu drobnej finezji.. w pewnym momencie człek ma dość i chce wyłączyć film (z reguły WY tak robicie - ja jestem masochistką i oglądam CAŁY film, bo 1. a nuż 2. ktoś poświęcił czas, talent i pieniądze na film, więc kurwa warto poświęcić te 90 minut z życia, dla samego szacunku)..
jak ktoś chce, niech obejrzy, jest tam kilka bodźców wizualnych, które mogą stymulować męską populację planety, ale osobiście nie polecam :)

5/10

[film obejrzany po raz pierwszy]


Photobucket

VALHALLA RISING

*w telegraficznym skrócie*

Jednooki buntuje się przeciw swojemu panu i wyrusza w drogę by odnaleźć swoje miejsce w świecie...

+moje wrażenia+

romantycznie, czyż nie? ;)
niestety przedstawiona w filmie rzeczywistość nie jest już tak piękna i kolorowa jak mogłoby się wydawać (no, poza zajebiście czerwonymi snami głównego bohatera)
świat w którym toczy swe nędzne życie Jednooki, to obraz nędzy i rozpaczy przerywany jedynie chwilami kiedy to niewolnik musi walczyć na śmierć i życie ku uciesze swego pana i gawiedzi.. beznadziejność podkreśla dodatkowo ogarniająca pusta przestrzeń skąpo porośniętych wzgórz
uciec, ale dokąd? niemniej nasz bohater nie poddaje się ślepo losowi (o ironio ;)) i wyzwala się z okowów, pozostawiając po sobie całkiem sporo trupów..

tak mniej więcej zaczyna się film, który nie jest przeznaczony dla każdego
jeżeli kojarzycie takiego jegomościa jak Terrence Malick, to już powinno wam coś świtać w główkach
tak, film jest mocny, brutalny, ale też bardzo spokojny, dla niektórych może być wręcz nużący
dodatkowo jest podzielony na kolejne rozdziały, które bardzo ogólnie sugerują co czekać może bohatera, a które mogą ciut irytować.. cóż, taka wizja reżysera była - ja w nią nie wnikam i tylko oko cieszę, zważywszy na to, że po dłuższym namyśle mamy solidnie poprowadzoną, prostą historię, pełną odniesień do religii chrześcijańskiej i nordyckiej mitologii..

no ale nie będę owijać w bawełnę - jestem fanką niejakiego Madsa Mikkelsena, który gra Jednookiego i to był główny powód dla, którego sięgnęłam po ten film.. ekhm, ekhm..

7/10

[film obejrzany po raz pierwszy]