czwartek, 3 października 2013

FILMWEB OFFLINE 2013




Na tegorocznym FWoffline zaprezentowano tradycyjnie 3 filmy.

Pierwszego dnia, 27 września o godzinie 21, w kinie Atlantic w Warszawie, odbył się pokaz "The Way Way Back"... Mówiąc delikatnie, wybór filmów w tym roku nie powalił na kolana, a niektórych stałych bywalców wręcz obraził (nie mówiąc o nowych osobach, które mogły się zrazić). Powód: tematyka. A to kazirodztwo, a to dorastanie introwertyka, a to sadyzm podszyty religijnym szałem i inne takie obsesje...

Panowie, panie, my ludzie prości. My chcemy lekkiej komedii, blockbusterów i rozwałki. Ewentualnie, w ramach "odchamiania", proponuję pokazywać klasyki typu "12 Angry Men" czy "JFK" (redaktor Pietrzyk rozwiał ma naiwne dziewczęce marzenia, tu cytat: "Prezentujemy nowości".). Oczywiście piszę to w imieniu mniejszości, która wytrwała do 6 rano w niedzielę i podzielała powyższą opinię.

Po prostu "ambitne artystyczne" kino lepiej się kontempluje w zaciszu domu lub kinie studyjnym, gdzie na sali jest max 10 osób... w tym operator w kanciapie, ochroniarz oraz pani Janina, która sprząta sale po seansie.

Wracając do filmów...





Przyjemne, lekkie, niezobowiązujące kino, które tak samo łatwo wpada jak i wypada z głowy. Młodzi aktorzy starali się, lecz polegli w starciu ze starszymi kolegami, którzy z kolei za bardzo starać się nie musieli. Pan Rockwell oraz Allison Janney najbardziej wybijali się na tle dość charakterystycznych postaci. Ciepły, momentami nawet wzruszający, odpowiednio zabawny. Niestety ciut za krótki.

Polecam poczekać na DVD lub torrenty ;)

W sobotnie popołudnie organizatorzy uraczyli nas odpowiednim do pory dnia lekkim filmem o wątkach kazirodczych, który to wygrał na tegorocznym MFF w Wenecji, tylko dlatego, że jego konkurent zdobył maksymalną ilość wyróżnień i jury po prostu nie mogło dać więcej...

Przyznaję się bez bicia: kino Koreańskie jest mi całkowicie obce i rzadko kiedy z nim obcuję, a to co do tej pory dotarło do mych oczu i uszu, nie napawa optymizmem i raczej zniechęca się do zapoznania się z ichniejszą kinematografią.




"Pi-e-ta", którą oceniłam na oszałamiające 3/10 (i zastanawiam się czy to nie jest zbyt szczodra nota), nie przypadła mi do gustu.
Po pierwsze: to już było. Chore relacje matka-syn, zdegenerowana enklawa ludzi, duży zły chłopak, który zmienia swoje nastawienie w momencie konfrontacji z tym samym rodzajem cierpienia, na które skazywał innych.
Po drugie: realizacja. Licealista ze starą Nokią nakręciłby lepszy wizualnie film, bez łatania fabuły naciąganym symbolizmem i epatowaniem bezsensowną przemocą, a wspomniana pani sprzątająca sale kinowe, miałaby więcej charyzmy i życia w sobie niż cała obsada manekinów, które smętnie snuły się po ekranie tego filmu...

Starałam się być wyrozumiała, ale nie potrafię. Gratuluję wszystkim tym, którym film ten przypadł do gustu. Mnie on by się spodobał 10 lat temu, gdy byłam siksą zakochaną w azjatyckich panach i ogólnie "jarałam" się takim "ambitnym" sziteksem. Fazę bycia "hipsterą" na szczęście mam już dawno za sobą :)

Po przerwie obiadowej, kolejny seans, poprzedzony wręczeniem nagrody dla straceńca, który popełnił recenzję/artykuł do filmu (którego nikt i tak nie oglądał), rozpoczął się około 18-tej.




"Prisoners" - 6/10

Ostatni i najwyżej oceniony przeze mnie film tegorocznego zlotu. Tak, jestem subiektywna i lubię thrillery. Za to nie znoszę Jake'a Gyllenhaal'a (nawet go nie zalinkuję, sie męczcie wpisując jego nazwisko, o!) i jego twarzy przypominającej rozjechaną żabę na polnej drodze (znam takich, którzy lubują się w turpizmie). Niemniej, mimo, że grał detektywa-idiotę, nie był zły, a jego tik nerwowy był jedyną rzeczą oprócz scen z Paulem Dano, które wyrywały mnie ze snu.
Film jest ciut podobny do "Zodiaku", ale nie aż tak dobry. Reżyser potraktował widza jak debila nachalnie serwując kilku-sekundowe zbliżenia, jednocześnie upraszczając psychologiczne portrety postaci, aby były bardziej strawne dla przeciętnego widza (zupełnie jak z jankeskimi instrukcjami otwierania szampana - oni nie wiedzą, że się nie celuje w twarz kolegi).
Podsumowując, jest to film dla fanów poszczególnych członków obsady, np Hugh Jackmana, który wyjątkowo nie świeci klatą i nie warczy patrząc spode łba ;)

A po seansie była impreza dla tych, którzy chcieli się socjalizować, a nie tylko przyszli pooglądać filmy za darmo.

Tradycyjnie przy wejściu rozdano karteczki z tajemniczymi imionami/nazwami. Tym razem było trzeba odnaleźć swoje przeciwieństwo ekranowe. Ja byłam Commodusem, więc musiałam odnaleźć swego Maximusa. Mój Maximus był całkowitym przeciwieństwem Russella Crowe ;)

Podczas całonocnej zabawy pełnej ożywionych dyskusji, śpiewów oraz kalambur, udało mi się zgarnąć "Pokłosie", "Yumę", "Polowanie" oraz magazyn FW. "Pokłosie" oddałam koledze, który wygrał dla mnie, za co jestem mu wdzieczna, książkę pt. "Mądrości Shire". Piranię 3DD bezczelnie zgarnęłam innemu koledze, wciskając mu "Dzień Kobiet" i się tego nie wstydzę :P Oddam na następnym zlocie^^ chłe chłe chłe

Było miło, niektórzy zawzięcie bronili swoich sympatii filmowych, inni, tj ja przyznali się otwarcie do bycia fanem Star Treka (heloł, nie wiedzieliście tego wcześniej?).

Niemniej przyznać trzeba, że wybór filmów był mało satysfakcjonujący.
Iron Man 3, Avengers, Lincoln, Hobbit - filmy, które relaksują jednocześnie dając widzowi poczucie obcowania z czymś lepszym, ciut wartościowszym niż przygody Miley Cyrus i innych "dzieciaków" ze stajni Disney'a. No po prostu nie.

No i tak nachalnie wpychać polskie produkcje. Tak, nie sprzedały się w Empiku, sorry bardzo.

Marudzę i marudzić dalej będę, o!


piątek, 6 września 2013

OSTATNIO OBEJRZANE: sierpień 2013

 photo p_Candyman_zps704fda97.jpg

CANDYMAN

*w telegraficznym skrócie*

Młoda studentka socjologii bada lokalną legendę o mężczyźnie nawiedzającym afroamerykańskie slumsy...

+moje wrażenia+

Pomimo upływu lat, horror ten, w przeciwieństwie do wielu współczesnych produkcji, nadal potrafi przestraszyć bez nadmiernego epatowania gore czy eksploatacji gatunku felis domesticus, który lubuje się w wyskakiwaniu z szaf. Zestarzał się i warstwie wizualnej może trącić myszką, zwłaszcza widzów przyzwyczajonych do wystrojonych aktorów w najnowsze kolekcje z H&M, jednakże ma on nadal swój urok, a starszych widzów, obeznanych z klasykami horrorów, weźmie na sentyment. Ja należę do tej drugiej grupy widzów, trawionej dziecinnym sentymentem oraz dziwaczną sympatią jaką darzę Tonny'ego Todda, który niestety (albo i stety) wyrył się w pamięci widzów jako postawny mężczyzna z hakiem, z którego ust wylatuje rój pszczół.
Siłą tego filmu są właśnie wyraźnie narysowane postaci znakomicie odegrane przez aktorów. Tony, jako udręczony duch, nieustępliwa siła przed którą nie da się skryć, magnetyczny i hipnotyzujący swym spokojnym głosem, oraz Virginia Madsen - wielkooka, drobna blondynka, o wręcz dziecięcych rysach twarzy stanowią kontrast, który pięknie się uzupełnia w horrorze o obsesji, pożądaniu.
Pozycja obowiązkowa dla każdego fana horroru.

7/10

[film obejrzany po raz n-ty]

 photo p_CocoAvantChanel_zpsec4ef5e0.jpg

COCO AVANT CHANEL

*w telegraficznym skrócie*

Historia wzlotów i upadków jednej z najsłynniejszych projektantek mody...

+moje wrażenia+

Szczerze nie wiedziałam czego spodziewać się gdy zasiadłam do obejrzenia tego filmu. Z jednej strony oczekiwałam wielkiej historii kontrowersyjnej postaci jaką była Coco Chanel: romanse, współpraca z nazistami czy w końcu rewolucja w kanonach mody i wyzwolenie kobiet z gorsetów. Z drugiej, gdy zobaczyłam, że w obsadzie główną rolę powierzono drobniutkiej, eterycznej, wręcz przeźroczystej Audrey Tautou, wiedziałam, że nie może to się dobrze skończyć.
O czym jest więc ten film? Na pewno nie o rewolucji w modzie. Dla mnie jest to kolejna produkcja z cyklu "od zera do bohatera" z chirurgicznie odmierzonymi momentami, w których to główną bohaterkę musi spotkać coś złego, bo w końcu mogła dumnie triumfować. Film skupia się, niestety, bardziej na życiu uczuciowym bohaterki niż na jej skrupulatnym dążeniu do celu i zmiany swojego życia, osiągnięcie sukcesu etc. Takie romantyczne mydliny.

6/10

[film obejrzany po raz pierwszy]

 photo p_Elysium_zps4040e892.jpg

ELYSIUM

*w telegraficznym skrócie*

Pracownik fabryki robotów i eks-skazanie dostaje szansę by zmienić swoje życie i dostać się Elysium, orbitalnego raju...

+moje wrażenia+

Mam problem z oceną tego filmu. Z jednej strony bardzo, ale to bardzo podoba mi się warstwa wizualna: egzoszkielety, pojazdy, całe technologiczne zaplecze. Z drugiej mamy ogrom dziur logicznych oraz niezbyt dobraną obsadę (fakt faktem Matt Damon prezentuje się bardzo in plus). Oczywiście nie myślę tu o Sharlto Copley'u, który jako psychopatyczny komandos skradł show swoim ekranowym kolegom.

 To co mnie zastanawia:

- po dostaniu śmiertelnej dawki promieniowania, Max zaczął wyrzygiwać swoje wnętrzności (no, może nie do końca, ale komfortowo się nie czuł), więc jakim cudem egzoszkielet, który tylko wzmacnia kości i mięśnie, wpłynął także na jego zdolność koncentracji? Na szprycowali go czymś?
- jakim magicznym cudem komandosi wiedzieli, że Max skrył się u Frey?
-dziwne ciągnoty Krugera do Frey (que pasa?)
- czemu u licha Delacourt nie przyjmuje pomocy od Frey, skoro raptem dzień wcześniej mówiła przed prezydentem o zwalczaniu imigrantów, którzy tylko by rozkradli dobra Elysium? Nagle odechciało jej się walczyć w obronie jej własnych dzieci?

To co najbardziej mnie denerwowało w tym filmie to retrospekcje z sielskiego życia w sierocińcu - pasowały do filmu jak Adamek do polityki, a ich subtelne wmontowanie w fabułę przypominało grację betoniarki przejeżdżającej przez fabrykę nitrogliceryny. Ok, rozumiem, że Blomkamp starał się zaserwować ciut bardziej optymistyczną wizję przyszłości, ze słodkim happy endem i cnymi postaciami. Szkoda tylko, że odbiło się to na wartości filmu, który ani nie jest czystą lekką rozrywką spod znaku postapokaliptycznego sf ani nie jest surową krytyką naszej rzeczywistości (walka klas, problemy z publiczną służbą zdrowia). W tym względzie jest nijaki - jest kilka brawurowych scen, jest akcja, aczkolwiek trzęsąca się kamera sprawiła, że finałowa walka Max'a z Krugerem to rozmazany chaos - montażysta płakał jak ciął taśmę, ale brakuje do tej całej wizualnej bajki solidnego komentarza społecznego. Nie mam nic przeciwko pozostawieniu zakończenia otwartego do dyskusji, ale żeby ona się odbyła, przydała by się jakaś podstawa: jak zbudowano maszyny, które leczyły ze wszystkiego? Na co działały? Czy tylko możni i celebryci mogli się sprowadzić tam, czy może jednak sprowadzono też wybitnych naukowców. Kto rządzi Ziemią? Jak doszło do takiego podziału? Może w wyniku wojny? Wojny o co? O leki? Ludność została zdziesiątkowana jakimś wirusem? Nie wiadomo. Różne wersje wydarzeń można snuć.

Dla mnie Elysium jest niespójnym filmem, który mimo to, przyjemnie się ogląda przy odpowiednim nastawieniu.

6/10

[film obejrzany po raz pierwszy]


 photo p_IronSky_zpsf82dc2ff.jpg

IRON SKY

*w telegraficznym skrócie*

Naziści żyją! Skryli się po ciemnej stronie Księżyca i szykują się do ponownej inwazji! Achtung!

+moje wrażenia+

Zabierałam się do obejrzenia tego filmu jak do wyrwania zęba, bo wiedziałam, że poziom absurdu może być szkodliwy dla moich wiotkich zwojów nerwowych... Ale nie dałam się i przetrwałam! Co prawda obejrzałam film na raty, bo naraz nie dałabym rady. Film jest parodią odzwierciedlającą obecne trendy polityczne i społeczne panujące w USA, które świetnie się prezentuje na tle absurdalnej wizji tego, jakoby Naziści skryli się na Księżycu. Zresztą, jak się okazuje ideologia Republikanów ma całkiem wiele wspólnego z Nazistami, ale niestety, będąc w dybach "poprawności politycznej", żadnemu politykowi, któremu zależy na długim życiu politycznym nie przyjdzie do głowy wygłoszenie na głos rasistowskich postulatów ;)
Finowie nie mieli zahamowań i wyśmiali wszelkie cne cechy Wujka Sama, którymi się ów wujek szczyci, pokazując wylewającą się zewsząd hipokryzję.

Co do poziomu realizacji nie można się przyczepić, ponieważ jak na niezależną produkcję, film prezentuje się przyzwoicie, a baza na Księżycu (ofkorz w kształcie nazistowskiej sfastyki ;)) robi wrażenie. Gorzej wypadają ujęcia wewnątrz budynku, które chyba były kręcone na green box'ie: aktorzy wyglądają jak wycinanki.

Czy polecam? Ciężko powiedzieć. Jest to specyficzny film, wymagający poczucia humoru i odpowiedniego nastawienia. Monthy Pyton to to nie jest, ale nie jest to też obrazoburcza komedii niskich lotów, jakie przeważają na ekranach naszych kin

7/10

[film obejrzany po raz pierwszy... ale za drugim podejściem]

 photo p_LuckyOneThe_zps45209982.jpg

THE LUCKY ONE

*w telegraficznym skrócie*

Młody marines po 3 turach w Iraku wraca do kraju by odnaleźć tajemniczą kobietę ze zdjęcia, które przynosiło mu szczęście...

+moje wrażenia+

Zac Efron staje na uszach by udowodnić, że nie jest już słodkim chłopaczkiem z High School Musical... Według mnie chłopak ma potencjał, ale niestety kastingowcy widzą go raczej w rolach ciach o rozlazłym, marzycielskim spojrzeniu, które uwodzi wiejskie dziołchy z problemami - w sumie, to właśnie opisałam fabułę filmu.
Film ładnie się prezentuje, szczypta melodramatyzmu + ładne zdjęcia Luizjany. W sam raz na romantyczny wieczór dla licealistów czy kur domowych po 40tce. Panowie zachwyceni nie będą, ale czego nie robi się dla darmowego seksu? ;)

5/10

[film obejrzany po raz pierwszy]


 photo p_Megamind_zps8142d973.jpg

MEGAMIND

*w telegraficznym skrócie*

Od czarnego charakteru do superbohatera...

+moje wrażenia+

Wiem - SPOILER, ale inaczej się nie da. Nie powiem, film mnie rozbawił, ale nieznośna kalka głównego bohatera z RDJ i jego roli w Iron Manie, to było za dużo dla mnie... oni nawet wzięli piosenkę AC/DC :|
Wizualnie ok, odpowiednia, acz skopiowana kropka w kropkę dawka humoru (sceny, dialogi). Na tle filmów o superbohaterach film nie wyróżnia się niczym poza faktem, że jest w pełni animowany.
Z drugiej strony, jeśli wasza pociecha jest za mała na filmy fabularne, film może być dobrym wprowadzeniem do ciut poważniejszej tematyki niż wsadzanie petardy do ucha kota i czekanie na efekt końcowy ;)
Dla starszego widza, który grymasi jak czterolatek (czyt. ja :D) jest to ciężko strawne danie.

5/10

[film obejrzany po raz pierwszy]


 photo p_Oblivion_zps7a1f407f.jpg

OBLIVION

*w telegraficznym skrócie*

Weteran wojny z obcymi zostaje oddelegowany do pozyskiwania resztek surowców naturalnych z Ziemi. Z czasem jednak zaczyna kwestionować swoje obowiązki...

+moje wrażenia+

Lubię science fiction więc nie do końca mogę być obiektywna jeśli chodzi o ocenianie filmów z tego gatunku (ale czy kiedykolwiek byłam obiektywna? ;)). Pomimo, że w filmie jest Tom Cruise (niektórzy mają alergię na tego scjentologa skaczącego po kanapach w telewizji śniadaniowej), pomimo, że w filmie jest Olga Kurylenko (tej pani to ja z kolei nie zdzierżę), film naprawdę warto obejrzeć, chociażby ze względów wizualnych, a te prezentują się całkiem oryginalnie (design pojazdów i stacji - gorzej z Rebeliantami; ci jak zwykle modnie, na czarno, trochę w konwencji Mad Max'a ale bez gadżetów BDSM ;)). Fabularnie rozbrzmiewają echa Philip'a K. Dicka (chociażby zbiór opowiadań "Impostor"), jednak skutecznie zostają one zagłuszone przez mało trafny (według mnie) kasting. Uważam, że film zyskałby gdyby postawiono na mniej znane twarze. No i brakowało mi odrobinę humoru. Film jest przyciężki, stara się za bardzo być posępnym post-apokaliptycznym obrazem i jakoś nie wychodzi to. Więcej luzu i wejście w konwencję bardziej filmu przygodowego byłoby lepsze moim zdaniem.

7/10

[film obejrzany po raz pierwszy]


 photo p_Passenger57_zps34ff02dc.jpg

PASSENGER 57

*w telegraficznym skrócie*

Specjalista ds. ochrony linii pasażerskich miesza się w incydent terrorystyczny...

+moje wrażenia+

Sorry, nie wiedziałam jak inaczej opisać ten klasyk VHS i kablówki ;)

Czego możecie się spodziewać:
- fatalnej mody lat 90tych
- jeszcze gorszych fryzur
- super poważnych dialogów
- dzielnych pracowników linii lotniczych
- czerstwych one-linerów
- dynamicznej muzyki z CSI: Miami
- durnych policjantów
- mrożących krew w żyłach zwrotów "akcji"
- Wesley'a Snipes'a 

Z sympatii dla Wesley'a:

6/10

[film obejrzany po raz trzeci]


 photo p_PeopleLikeUs_zps3b319a81.jpg

PEOPLE LIKE US

*w telegraficznym skrócie*

Porządkując posiadłość po zmarłym ojcu, Sam odkrywa, że ma siostrę. Ich spotkanie doprowadza do przewartościowania życia oraz zmienia ich postrzeganie rodziny...

+moje wrażenia+

Pozytywne zaskoczenie aktorskie i fabularne. Z wiekiem coraz bardziej ruszają mnie takie historie: rodzinne dramaty, pojednania rodzeństwa skutkujące finałowym katharsis. Tu też nie obyło się bez chusteczek. Jak ktoś chce sobie odetkać zatoki - polecam.

7/10

[film obejrzany po raz pierwszy]


 photo p_RIPD_zps207faf0f.jpg

R.I.P.D.

*w telegraficznym skrócie*

Ekranizacja komiksu...

+moje wrażenia+

Kolejny przykład na fatalne zastosowanie efektu 3D w filmie, który tego nie wymaga. Z drugiej strony zawartość komiksu (dla dorosłych! a film PG12 [sic!]) sugerowała, że wylewające się z ekranu części kolejnych rozczłonkowanych demonów wzniosą na artystyczne szczyty to dzieło kinematografii.
Tak się nie stało i stąd ból mojego zgrabnego tyłeczka.
Obsada wyglądała dość zachęcająco, a brak innych propozycji kinowych w tamtym czasie spowodowała, że wybrałam się do kina... Dobrze, że bilet kosztował mnie 10zł, bo w przeciwnym razie moje niezadowolenie byłoby większe.
Wysoka ocena jest spowodowana litością oraz obecnością Kevina Bacona w roli czarnego charakteru.

5/10

[film obejrzany po raz pierwszy]


 photo p_Smurfs2The_zps1e791507.jpg

THE SMURF'S 2

*w telegraficznym skrócie*

Gargamel robi karierę jako czarodziej na występach we Francji...

+moje wrażenia+

Na seans do kina wybrałam się w postaci opiekuna pewnej 7latki i okazało się, że ja lepiej bawiłam się na filmie niż dziecko, dla którego seans był przeznaczony... Tak to jest gdy małym dzieciom ogranicza się filmy fabularne, cenzuruje treści i jedyne co mogą oglądać to bajeczki dla upośledzonych ameb na kanale MiniMini... Ja wychowywałam się w cudownych latach 90tych gdzie obce było sformułowanie "ochrona rodzicielska" ;)
Jednak moim zdaniem Smerfy lepiej prezentują się jako klasyczna animacja niż koszmarne wytwory grafiki komputerowej, które wyglądają słabo. Nijaki dubbing polski też nie pomaga. Na szczęście film obfituje w gagi i seans zlatuje dość szybko, a i maluchy nie będą nękać rodziców powtórkami tego filmu ;)

6/10

[film obejrzany po raz pierwszy]


 photo p_WreckItRalph_zpsfe1a3073.jpg

WRECK-IT RALPH

*w telegraficznym skrócie*

Czarny charakter z gry chce udowodnić, że może być bohaterem, kradnąc medal z innej gry...

+moje wrażenia+

Uwielbiam ten film!
Co prawda nie wychowywałam się na grach konsolowych, ale chyba każdy, nawet totalny laik będzie kojarzyć postaci z Mario Super Bros., Tekken czy Pac Man'a, które stały się częścią popkultury i globalnym fenomenem.
Twórcy filmu idealnie balansują między klasyczną historią od "zera" do bohatera, wplatając pomiędzy smutne i poważne elementy historii przemiany bohatera, wątki humorystyczne, których dwuznaczność wyłapią starsi widzowie ;)
Dodać do tego oszałamiającą animację, gdzie każda gra ma swój unikalny styl i mamy przepis na idealny film rodzinny.
Film oglądałam w wersji anglojęzycznej i sobie daruję polskojęzyczną - nie mam zamiaru popsuć sobie filmu.

8/10

[film obejrzany po raz pierwszy]

piątek, 2 sierpnia 2013

OSTATNIO OBEJRZANE: lipiec 2013

 photo p_AmazingGrace_zps59de721c.jpg

AMAZING GRACE

*w telegraficznym skrócie*

Biografia Williama Wilberforce'a walczącego o zniesienie handlu niewolnikami...

+moje wrażenia+

Przyzwoite kino moralizatorskie z dobrymi występami brytyjskich aktorów. Daleko temu obrazowi do rozmachu i porywów w stylu "Amistad" Spielberga. Mamy tu raczej do czynienia ze skromną produkcją, która bardziej skupia się na losach samego walczącego o wolność niewolników, jego potyczek z parlamentem oraz samym sobą.
Wizualnie prezentuje się nieźle, wszystko jest w soczystych kolorach, stroje zachwycają dokładnością wykonania, a i charakteryzatorzy odwalili niezłą robotę postarzając aktorów. Warto obejrzeć.

6/10

[film obejrzany po raz pierwszy]


 photo p_AndSoonTheDarkness_zps1d7c8cec.jpg

AND SOON THE DARKNESS

*w telegraficznym skrócie*

Dwie jankeski na rowerach zwiedzają Argentynę...

+moje wrażenia+

I jak to w przypadku idiotek z kraju wariatów, postanawiają, któregoś pięknego wieczora, rozejść się. Gratulacje. Przeżyję wszystko: kiepskie dekoracje, miałkie aktorstwo, montaż ala paralityk, ale debilizmów scenariuszowych nie jestem w stanie zdzierżyć.
Co zabawniejsze, ten film to remake. Nie wiem jaki był materiał wyjściowy, lepszy, gorszy, bardziej dopracowany, ale jankesi pokpili sprawę.
Ja wiem, że to taki rodzaj filmu: mamy dwie hot laski, dziki kraj z brzydkimi ludźmi itd.
Wysoka nota dla ładnych dziołch, ładnych widoczków i za Karla Urbana, który tam chyba tylko statystował. Co za marnotrawstwo.

3/10

[film obejrzany po raz pierwszy i ostatni]


 photo p_Dredd_zpsb468bca6.jpg

DREDD

*w telegraficznym skrócie*

Ekranizacja niszowego, ale kultowego już komiksu o Sędzim Ulicznym...

+moje wrażenia+

Nikt mi nie powiedział, że ten film jest tak dobry! No dobrze, może moje wrażenie odnośnie tego filmu jest zbyt pozytywne, ponieważ spodziewałam się prawdziwej kupy, gdy zobaczyłam pierwsze trailery. Były one... potworne. A to co zobaczyłam to dobry, mroczny, narkotyczny cyberpunk. Sędziowie są tu ostatnimi ludźmi jakich chce się spotkać, nie ma czasu na dyskusje a wyroki zapadają w ciągu 3 sekund.
O ile pierwszy seans przyjęłam z lekkim zdziwieniem - musiałam się przestawić na tego nowego Sędziego, o tyle kolejne ukazały mi bogate tło i w efekcie doceniłam walory wizualne filmu oraz bezpardonową jatkę jaką zaserwował reżyser.
Przedstawiony tu świat jest brudny, zły, wyniszczony, ludzie gnieżdżą się w gigantycznych samowystarczalnych blokach. Podobno fabuła jest kopia niejakiego Raid - całe szczęście nie widziałam tego filmu, ale wątpię aby jego seans miał wpływ na moją ocenę. Bo Dredd A.D. 2014 to solidny hard sf, których jak na lekarstwo szukać w kinach.
Jak już wspomniałam, reżyser nie patyczkował się i serwuje nam malownicze spowolnione rozbryzgi krwi i ciał kolejnych wykolejeńców, z którymi rozprawia się sędzia. Ale nie jest to wymemłany do granic możliwości bullet time, tylko te spowolnienia są ukazane z punktu widzenia narkomanów, którzy zażywając narkotyk, właśnie tak postrzegają świat.
Kolejna sprawa to pełnokrwiste postaci - o ile sam Dredd nie jest jakoś specjalnie rozwinięty, jego twarz pozostaje non stop zasłonięta [hell yeah baby!], o tyle, w tym brutalnym świecie ogarniętym przez chaos, dostajemy nie jedną, a dwie silne kobiece postaci. Po jednej stronie stoi młoda policjantka, której to patrol jest jednocześnie być albo nie być, obdarzona dodatkowo mocami telepatycznymi (spokojnie, to nie Jean Grey) i ładną twarzyczką ;) Po drugiej mamy wydziaraną Cersei, ekhm, Lenę Headey, która gra przywódczynię narko-gangu. Brutalna, pozbawiona skrupułów, baba która trzyma za jaja wszystkich facetów.
W którym filmie akcji dostaniemy takie kobiece postaci? Przeważnie spełniają one role dodatków, seksownych wabików lub wiecznie zbolałych matek. Tu mamy dwie dorosłe kobiety, które wyrosły w syfie, ale których "kariery zawodowe" poszły w zupełnie różnych kierunkach.
Na koniec muzyka. Gdyby roboty z Tron Legacy porzuciły symfoniczne brzmienie, to tak właśnie powinien brzmieć futurystyczny cyberpunk - ciężkie trashowe bity z których przebija się główny motyw. Ja mam kilka swoich ulubionych utworów, np. Order in Chaos.

8/10

[film obejrzany po raz pierwszy i nie ostatni]


 photo p_HitcherThe_zps9411c1e3.jpg

THE HITCHER

*w telegraficznym skrócie*

Remake kultowego thrillera z lat 80tych...

+moje wrażenia+

Ja nie wiem kto pisał scenariusz, ale na miejscu dziołchy, za każdym razem wybrałabym Seana Beana, a nie tego chłystka. Heloł, Sean Bean! No kaman, dziewczyny...
Nie ma co się rozwodzić nad fabułą filmu oraz rozwojem psychologicznym postaci, których zachowanie jest irracjonalne i niczym nieuargumentowane. Same motywy seryjnego mordercy, które nim kierują, zmuszając go do mordowania każde kto da mu podwózkę, są nieznane do końca. Ot, po prostu, bo tak i chuj. Film jest niezgorzej zrealizowany.
Można zaliczyć w ramach kolejnego filmu z Seanem Beanem lub jeśli ktoś lubi filmy z cyklu "młodzi studenci w obcisłych szortach vs. psychopata".

5/10

[film obejrzany po raz drugi]


 photo p_JackTheGiantSlayer_zps48713d7e.jpg

JACK THE GIANT SLAYER

*w telegraficznym skrócie*

Fabularna wersja popularnej baśni...

+moje wrażenia+

...zmasakrowana przez reżysera X-Men. Aż byłam w szoku gdy przeczytałam kto popełnił ten badziew. W sumie to nie wiem czemu dałam tak wysoką notę. Chyba tylko z sympatii do Singera oraz obsady. Nicholas Hoult pięknie nam wyrósł, jest tak śliczny, że patrzenie na jego gładziutką twarzyczkę z pięknymi gigantycznymi oczyskami, to czysta przyjemność dla niewieściego serduszka.
Jednak ani jego fizis, ani odpicowany Ewan McGregor nie byli w stanie uratować filmu, który dłuży się niemiłosiernie. Oprócz tego, to co najbardziej rzuciło mi się w oczy to fatalne stroje - ja wiem, film fantasy, ale gumowa zbroja Ewana, która przypominała raczej strój płetwonurka oraz złota plastikowa zbroja króla, to obraz nędzy i rozpaczy, bardziej pasujący do rodzimych produkcji niż do zagranicznego blockbustera. No i sami giganci - wyglądali jak wielka masa krowiego łajna. Wyróżniały się dwa osobniki: jeden dwu-głowy i jeden z afro. I tyle. Giganci najwyraźniej nie mają kobiet w swoich szeregach... Film był w polskich kinach z dubbingiem. Problem w tym, że pierwszoklasiści mogli by mieć koszmary po zobaczeniu gigantów, a do najpiękniejszych ci nie należeli. Starsi widzowie będą się nudzić i wyczekiwać końca z utęsknieniem.

3/10

[film obejrzany po raz pierwszy]


 photo p_PoliceAcademy_zps5b5023d1.jpg

POLICE ACADEMY

*w telegraficznym skrócie*

Grupa nieprzystosowanych do życia ludzi trafia do akademii policyjnej by zasilić szeregi stróżów prawa...

+moje wrażenia+

Oglądam ten film raz na jakiś czas, od kiedy byłam dziecięciem. Oczywiście mając te 6 lat nie byłam świadoma podtekstów, więc wtedy nie wszystko mnie śmieszyło. Jest to już klasyczna, być może nawet kultowa komedia z lat 80tych ze wszystkimi możliwymi archetypami osobowościowymi jakie można spotkać w takich produkcjach. Każdy znajdzie swojego ulubionego bohatera: żyjącego we własnym świecie naiwnego komendanta Lassard'a, cwanego i uroczego Mahoney'a, małomównego Hightowera, fanatyka broni palnej Tackleberryego czy hardej pani instruktor Callahan.
Film doczekał się kilku kontynuacji, co prawda nie zawsze udanych, ale pierwsze dwie to pozycje obowiązkowe dla każdego fana komedii.

7/10

[film obejrzany po raz n-ty]


 photo p_RockOfAges_zps697978ae.jpg

ROCK OF AGES

*w telegraficznym skrócie*

Osadzona w latach 80tych rock-opera...

+moje wrażenia+

...ze śpiewającym Tomem Cruisem! Koniecznie każdy musi to zobaczyć. Ja płakałam ze śmiechu, ale nie dlatego, że film jest zły, tylko z sentymentu i z autentycznie zabawnych, nie żenujących, scen. No kurde, śpiewający Tom!
Historia jest prosta jak konstrukcja cepa: małomiasteczkowa dziołcha marzy o wielkiej karierze, rusza do LA, zderza sie z rzeczywistością, spotyka miłość życia, rozchodzą się, schodzą itd. Wszyscy śpiewają, tańczą i wykonują perfekcyjnie przeboje z lat 80tych. Co prawda film nie jest tak dobry jak Moulin Rouge gdzie również postanowiono wykorzystać znane przeboje muzyki pop, ale obsada i to jak wykonują swoje partie są według mnie fenomenalne.
Musical to jeden z moich ulubionych gatunków i zawsze się cieszę gdy w Hollywood powstaje kolejna dobra produkcja.

8/10

[film obejrzany po raz pierwszy]


 photo p_Shame_zpsd9545740.jpg

SHAME

*w telegraficznym skrócie*

Przystojny, inteligenty trzydziestolatek nie radzi sobie w relacjach z kobietami...

+moje wrażenia+

Steve McQueen dobrym reżyserem jest i udowadnia to swoimi kolejnymi filmami. Nie mniej nie każdy jego kolejny projekt przypada mi do gustu. Ja osobiście preferuję lekkie kino, po którego seansie nie czuję niesmaku w ustach. Nie powiem, Michael Fassbender przystojnym mężczyzną jest, a do tego utalentowanym aktorem, który jak nikt inny obnaża się przed widzem, nie tylko fizycznie, ale też emocjonalnie. Przynajmniej ja tak to odbieram. Widząc to co przeżywa jego postać na ekranie, całkowicie można się z nim utożsamić, poczuć tę bezsilność, gniew, frustrację, strach, smutek.
Rozumiem i toleruję fakt umieszczenia sceny, w której to bohater grany przez Fassbendera urządza sobie rajd po lokalach, kończąc go w pokoju z dwiema prostytutkami - tylko w ten sposób potrafi sobie poradzić ze stresem, jednak ja nie lubię takich scen, zwłaszcza ukazujące niektóre praktyki seksualne :>

7/10

[film obejrzany po raz pierwszy]


 photo p_ThirdStar_zps549e5b77.jpg

THIRD STAR

*w telegraficznym skrócie*

Chory na raka James udaje się wraz z trojgiem najbliższych przyjaciół na ostatnią wycieczkę do zachodniej Walii...

+moje wrażenia+

Jak to mam w zwyczaju, gdy zwrócę uwagę na jakąś twarz, to potem pochłaniam wszystko z danym aktorem. Tym razem na celownik wzięłam niejakiego Benedicta Cumberbatcha i tym oto sposobem trafiłam na tę uroczą, ciepłą i wzruszającą opowieść o przyjaźni. Aczkolwiek sam film ciężko mi się oglądało: postaci są tendencyjnie przedstawione, a sam film posuwa się mniej więcej w takim samym tempie co bohaterowie. Ale cały seans wynagradza ostatnia scena, która stawia przed widzem dylemat: co ja bym zrobił w takiej sytuacji? Więc tak jak jeden z bohaterów, nie poddawajcie się i obejrzyjcie do końca film. Poza tym, JJ Field wygląda jak klon Jude Law'a - tylko ciut bardziej, umm, przystojniejszy ;)

6/10

[film obejrzany po raz pierwszy]


 photo p_UglyTruthThe_zps703427be.jpg

THE UGLY TRUTH

*w telegraficznym skrócie*

Zapracowana producentka telewizyjna, wiecznie marząca o księciu z bajki, dostaje do wprowadzenia kolegę o dość szowinistycznym podejściu do płci przeciwnej...

+moje wrażenia+

...i oczywiście w efekcie się zakochują w sobie, ona staje się bardziej wyluzowana, a on okazuje się być romantykiem w skórze mizogina. TADAM.

5/10

[film obejrzany po raz pierwszy]


 photo p_WarmBodies_zps5d75879f.jpg

WARM BODIES

*w telegraficznym skrócie*

Apokalipsa zombie. Zombie poznaje dziewczynę i się zakochuje...

+moje wrażenia+

I tragedia gotowa. Polecam poprzestanie na obejrzeniu zwiastuna, ponieważ sam film jest dość... nudny. W zwiastunie umieszczono bowiem wszystkie, ale to absolutnie wszystkie zabawne momenty w filmie. Sam koncept filmu nie wydawał się być zły. Ale poza tymi kilkoma zabawnymi scenami, ciężko ogląda się ten film.

5/10

[film obejrzany po raz pierwszy]

czwartek, 1 sierpnia 2013

bitwa na Śnieżki

Witam serdecznie wszystkich, którzy lubią poczytać moje wypociny na temat obejrzanych przeze mnie filmów.
Tym razem będzie mowa o rozwiązłych dziołchach, które lubują się w ośmiokątach miłosnych, a broń biała nie jest im obca.

 photo p_MirrorMirror_zps16f635e3.jpg    photo p_SnowWhiteAndTheHuntsman_zps31559d0c.jpg

Raz na jakiś czas zdarza się, że w bardzo krótkim odstępie czasu, na ekrany kin wchodzą dwa tytuły o tej samej tematyce. Decydenci z Hollywood patrzyli jak fora filmowe dzielą się na obóz KStew i Lily Collins. Ostatecznie szumu było mniej niż wszyscy się spodziewali i obie produkcje dość krótko gościły na ekranach, zwłaszcza, polskich kin...

Mirror Mirror: 7/10
To historia przedstawiona z punktu widzenia "Złej Królowej" w którą rewelacyjnie wcieliła się Julia Roberts. Poza nią to tak w ogóle nie ma czym się zachwycać, jeśli chodzi o obsadę, która, wraz ze Śnieżką, robią za tło. A propo tła, pan który to wyreżyserował popełnił swego czasu, niejedno wizualne cudo, marne co prawda w warstwie fabularnej, The Cell czy The Fall. Pod tym względem, ta produkcja nie ustępuje poprzednim dokonaniom Tarsem'a Singh'a. No dobra, z tą krytyką zdolności aktorskich trochę przesadziłam, bo jest o niebo lepiej niż w...

Snow White and the Huntsman: 6/10
No tutaj i 10 drwali nie dałoby rady w starciu z drewnem pokroju panny Stewart. Nic do dziołchy nie mam, poza tym, że wiecznie gra z tym samym zestawem min, jeśli w ogóle możemy w przypadku tej pani mówić o jakimkolwiek zestawie. Blade, wychudzone z cierpiętniczą miną, tak jakby ktoś za karę kazał jej grać w tych wszystkich filmach... Pomijając to, w ogóle absurdem jest dla mnie zestawienie jej z Charlize Theron - niby mam uwierzyć w to, że Stewart jest ładniejsza od posągowej Theron? LOL
Niemniej, wizualnie ta bajka bardziej przemawia do mnie - cały ten mrok, stęchlizna... ale niestety to nie wystarczyło.

Tak więc, wolę cukierkową wersję z Julią Roberts niż pseudo mroczną bajkę ze Stewart i Thorem (biedaczyna, musiał grać cierpiętnika wdowca.. to bolało).

środa, 10 lipca 2013

OSTATNIO OBEJRZANE: czerwiec 2013

 photo p_Contagion_zps98cc2876.jpg

CONTAGION

*w telegraficznym skrócie*

Pandemia o nieznanym źródle pochodzenia, zbiera śmiertelne żniwo wśród mieszkańców całej Ziemi...

+moje wrażenia+

Jestem przede wszystkim mile zaskoczona widząc wielkie nazwiska, znane twarze w rolach zwykłych śmiertelników. Co najlepsze, udało się reżyserowi zamieść pod dywan, lub nawiązując do tematyki filmu, odizolować wirus gwiazdorstwa wśród plejady gwiazd. Dzięki temu, przynajmniej ja, miałam wrażenie, że oglądam film z danymi bohaterami a nie kolejne popisy z czerwonego dywanu.
Oprócz solidnego aktorstwa film daje przerażający, trzymający w napięciu scenariusz, który mógłby się wydarzyć naprawdę (przedsmak mieliśmy z ptasią grypą, ale WHO trochę przesadziło z paniką). Poznajemy, poniekąd, od środka jak wygląda śledztwo w sprawie ustalenia źródła pandemii oraz widzimy gierki instytucji państwowych i prywatnych, w których stawką jest ludzkie życie, nie tylko w sensie fizjologicznym (żonglowanie szczepionkami), ale i społecznym (przykład dziennikarza-rebelianta, w którego się wcielił, wyjątkowo mało irytujący jak na niego, Jude Law).

Dobrze zagrany, dobrze skonstruowany. Polecam.

8/10

[film obejrzany po raz pierwszy]


 photo p_ManOfSteel_zpsee910c16.jpg

MAN OF STEEL

*w telegraficznym skrócie*

Clark Kent w obliczu inwazji musi zadecydować czy jest gotowy aby wyjawić światu istnienie Superman'a...

+moje wrażenia+

Nie spodziewałam się aż tak dobrego filmu. Byłam w kinie na seansie 2D (bo 3D nienawidzę nienawiścią czystą i szczerą). Początkowe sceny z Krypton'u przypominały skrzyżowanie Warhammer Age of Reckogning z Avatar'em i mój mózg potrzebował chwili by przestawić się ze wspomnienia o starych filmach, na to co wchłaniam obecnie. Było ciężko wyrzucić, a przynajmniej zepchnąć w ciemny kąt świadomości bielutki, czyściutki Krypton oraz twarz Marlon'a Brando. Krypton to obca planeta jednak swojska w detalach: stroje stylem nawiązują do późnego średniowiecza, choć są, według mnie, zbyt bogato zdobione, natomiast cała technologia przypomina obrazy kreowane przez H R Gieger'a, a komora Genesis w której "rodzą" się kryptonianie jest żywcem wyjęta z Matrix. Fani mrocznej fantastyki mają co podziwiać. Co prawda mnie zabolał jeden element: żuko-podobne statki zwiadowcze kryptonian jak nic kojarzą mi się z Starship Troopers - natychmiast parsknęłam śmiechem i tak już było przez cały film gdy statki owe się pojawiały. Zero powagi ;)

Co do obsady. Jak każdy widz z doświadczenia mogliśmy się przekonać, że gwiazdorskie menu nie zawsze gwarantuje strawną ucztę. Tutaj na szczęście każde wielkie nazwisko jest od siebie oddzielone, dzięki czemu może błyszczeć (lub nie jeśli taka wola). Diane Lane nie da się oszpecić. Po prostu nie i już. Za to Kevin Costner... cóż, chłopak ma swoje lata, nadal trzyma poziom, ale wolałabym żeby jego rola była mocniejsza w wyrazie, żeby był bardziej stanowczy, władczy. To Marth'a Kent jest tą która tuli i godzi.
Kosmiczni rodzice spisali się w mojej opinii znacznie lepiej. Russell Crowe poskromił łakomstwo i w obcisłym stroju prezentuje się nie gorzej niż jego filmowy syn. A przywdziewając zbroję jak Tony Stark, można odnieść wrażenie, że lepiej z tym panem nie zadzierać. Za to Lara Lor-Van, matka Kal-El'a (przepiękna Ayelet Zurer) to dzielna i dumna kobieta. Zresztą jak teraz się zastanawiam, to kobiety w filmie Snyder'a, to nie bierne lolitki czy damy w opresji. Owszem, są damami, ale ich silne charaktery dorównują lub nawet przewyższają siłę mięśni panów. Jedynym minusem frakcji "płci piękniejszej" jest Amy Adams. Jest pospolita. Zarówno, a może przede wszystkim, pod względem wyglądu (heloł, Superman ma ciągnoty do brunetek a wy mi tu wpierniczacie rudzielca, wtf?) jak i osobowości. Ja jako Supermen bym na nią nie poleciała - tak to ujmę.

Teraz przejdziemy do ulubionego fragmentu, czyli będzie mowa o filmowym złoczyńcy i czyńcy złych uczynków, mianowicie o Generale Zod'ie. Michael Shannon nadał postaci głębi. To nie maniak opętany rządzą mordu i zniszczenia, tylko obrońca swojego ludu. Co prawda jego dążenie do celu po trupach może budzić moralny sprzeciw, ale trzeba mu przyznać rację. Dzisiaj nie ma już takich ludzi, lojalnych, oddanych sprawie, a to właśnie sprawia, że widz zaczyna kibicować tym po drugiej stronie barykady.

Natomiast jeśli chodzi o naszego stalowego chłopaka. Gdy obwieszczono, że niejaki Henry Cavill zagra niebieskorajtuzego, czerwonomajtkowego herosa nie byłam tym faktem zbyt szczęśliwa. Co prawda lista kandydatów była, mówiąc delikatnie, dziwaczna, to jednak wspomnienie tego aktora i jego roli w Immortals napawała mnie dreszczami. Dreszczami jakie towarzyszą przy zatruciu pokarmowym.
Seans Man of Steel rozwiał te wątpliwości jakoby ten Brytyjczyk nie nadawał się do roli. Wypadł dobrze, bardzo dobrze. Nadal, z czystego sentymentu, będę twierdzić, że Christopher Reeve był i jest najlepszym odtwórcą roli Supermana, a Routh wcale niezgorszy był (sam film to już inna bajka). Cavill jest godnym następcą. Nadal boli brak czerwonych gaci na niebieskich rajtkach (mogli to przecież jakoś ładnie rozwiązać, kolorystycznie ornament walnąć w okolicach pasa i byłoby ok).

Jeśli chodzi o fabułę, nic nowego czego byśmy już nie wiedzieli z poprzednich filmów i komiksu, nie uświadczymy w filmie. To co najbardziej mnie się rzuciło w oczy i uszy to wydźwięk pro-chrześcijański, anty-eugeniczny. Czyli podkreślanie wieku Supermana co i rusz a jest to wiek lat 33. No i fakt, że nasz heros jest naturalnie urodzonym dzieckiem, mieszanką genów z przypadku, a nie konkretnie zaprojektowanym tworem tak jak jego współziomkowie, gdzie każdy miał swe miejsce w społeczeństwie.
Poza tym - mamy do czynienia z widowiskiem cieszącym oko i ucho, które napawa nadzieją w odniesieniu do przyszłych filmów krążących w okół universum DC Comics.

8/10

[film obejrzany po raz pierwszy]


 photo p_MiserablesLes_zps61d32dea.jpg

LES MISERABLES

*w telegraficznym skrócie*

Musicalowa wersja powieści Vicotra Hugo...

+moje wrażenia+

Nie wiem skąd się wzięły peany na cześć tego "dzieła". Owszem, wizualnie prezentuje się całość bardzo ładnie, a pierwsze sceny w dokach robią wrażenie, ale reszta... film jest męczący. Poprzednie ekranizacje filmowe również były długie, ale 150 minut dało się bez problemu wytrzymać. Film jest nudny.

Jeśli chodzi o partie śpiewane, to, podsumowując krótko: Jackman daje radę, bo chłopak ma doświadczenie z musicali. Crowe nie powinien śpiewać nawet po pijaku. Seyfried - co się stało z tym fajnym głosem, który był w Mamma Mia? Pisk opon zdaje się być bardziej dźwięczny niż odgłosy, które wydawała ta dziewczyna. Hathaway ujdzie. Lepiej by wyszło gdyby śpiewano po francusku, a już w ogóle byłoby super bez tych wszystkich śpiewów. Uwielbiam musicale, ale bez przesady.

Z całego filmu jedna jedyna scena mi się spodobała, a mianowicie każda sekunda z Sashą Baronem Cohen'em i Heleną Bonham Carter - operowych głosów nie mają, ale przynajmniej nie skrzeczeli i pasowali do siebie.

Film polecam oglądać z wyłączonym dźwiękiem.

5/10

[film obejrzany po raz pierwszy i ostatni]


 photo p_Moon_zps5cda2600.jpg

MOON

*w telegraficznym skrócie*

Po trzech latach spędzonych w samotności na Księżycu, astronauta szykuje się do powrotu na Ziemię...

+moje wrażenia+

Przepis na dobry film? Bierzesz dobrego warsztatowo aktora, średnio znanego. Dajesz mu dobry scenariusz. Umieszczasz akcję w jednym, dwóch pomieszczeniach. Dodajesz monotonny głos zza ekranu drugiego aktora i całą historię przerzucasz w jakiś ciemny kąt w kosmosie. Proste, nie?
Tym sposobem otrzymujemy solidny thriller sf, bez zbędnego epatowania obrazkami gore i bez zbędnego efekciarstwa. Film ogląda się z zapartym tchem, razem z bohaterem odkrywamy tajemnice stacji oraz knowania korporacji.

Mam nadzieję, że takie małe-wielkie filmy częściej będą gościć na ekranach kin, a nie raz na dekadę.

8/10

[film obejrzany po raz pierwszy]


 photo p_Peacock_zps6cd270d9.jpg

PEACOCK

*w telegraficznym skrócie*

Katastrofa kolejowa burzy "sielankę" życia lokalnego bankiera...

+moje wrażenia+

Cillian Murphy znowu paraduje w damskich ciuszkach i znowu wygląda lepiej niż nie jedna kobieta ;) Będąc na miejscu bohaterów filmu nie wiem czy dałabym się nabrać na takie przebieranki. Jest ewidentna różnica pomiędzy żeńską a męską wersją Cillian'a, ale, przynajmniej z mojego punktu widzenia (a jest to stary rozkładany fotel), widać podobieństwo, które prędzej uświadczymy wśród rodzeństwa niż obcych osób.

Obraz ukazuje osobę, zastraszoną i stłamszoną przez despotyczną "matkę" (celowo słowo umieściłam w cudzysłowie, bo zakończenie poddaje w wątpliwość tożsamość rodzicielki głównego bohatera), która nijak nie potrafi nawiązać kontaktu, nawet wzrokowego, z osobami z najbliższego otoczenia (praca, sąsiedzi), a jednocześnie tak bardzo chce wieść normalne życie jak wszyscy inni dookoła.

Nie muszę chyba wspominać, że Cillian po prostu pozamiatał swoim występem i reszta obsady stanowi jedynie szare tło dla jego gry :)

7/10

[film obejrzany po raz pierwszy]


 photo p_ST12_zps4bad6b9d.jpg

STAR TREK: INTO DARKNESS

*w telegraficznym skrócie*

Po atakach na Gwiezdną Akademię, Kpt. Kirk wraz z załogą Enterprise udaje się w pościg za tajemniczym Johnem Harrisonem...

+moje wrażenia+

Przyznam się: byłam dwa razy na filmie. Raz byłam na, po prostu, kolejnym Star Treku, a drugi raz byłam na Cumberbatch'u ;)

"Mr. Spock. The mind of the Enterprise. The fearless genius who ensures a calm force of intelligence guides their every mission. But look deeper and you will see an outsider who does not belong, a man of two worlds. This tears him apart, the constant battle between what he thinks and what he feels. What does he do? Does he follow his head, embracing logic and the path of reason? Or does he follow his heart, knowing the emotions he cannot control may destroy him? I will help him decide.." 
- Khan, from trailer Star Trek Into Darkness


Ale zanim rozpłynę się w zachwytach trzeba wyrzucić z siebie to co leży na wątrobie. Otóż, pomimo, że film bardzo mi się spodobał, oceniłam go ciut niżej niż poprzednią odsłonę. Wizualnie jest bez zarzutu o czym można się przekonać oglądając same trailery. Widok statku spadającego z przestrzeni kosmicznej, lecącego przez atmosferę by w efekcie zmieść z ziemi sporą część miasta przyprawia o dreszcze i jednocześnie przypomina o atakach na WTC z 2001 roku.
Dialogi oraz co za tym idzie, interakcje między bohaterami to czysta przyjemność dla oka i ucha. Na sali co i rusz, w odpowiednich momentach rzecz jasna, wybuchały salwy śmiechu.

Niestety, to co najbardziej rzuciło mi się w oczy to brak poczucia przestrzeni, ogromu kosmosu. Pragnę przypomnieć, że cała akcja wszystkich filmów i seriali rozgrywała się w obrębie naszej skromnej galaktyki. Oglądając ten film miałam wrażenie, że Kronos, rodzima planeta Klingonów, leży rzut kamieniem od Ziemi. Zabrakło mi dobrych 10-15 minut sceny dziejących się w samej przestrzeni, ukazującej podróż bohaterów przez bezkres kosmosu. Natomiast scena abordażu Kirka i Khana na statek Generała Marcusa, pomimo efektowności, ciągnęła się w nieskończoność (pomijam absurd, że pomiędzy jednym a drugim statkiem znajdowało się złomowisko po walce i lot ot tak, w samych skafandrach byłby idiotyzmem - ładnie to wygląda tylko w kinie i nie jest zalecane przez NASA ;))

Przechodząc do plusów. Muzyka. W poprzednim filmie była wręcz nie zauważalna, ale tutaj, w końcu usłyszałam znane mnie i lubiane motywy ze starego serialu. Rozwój postaci - nie wielki, ale jednak zawsze to coś, zwłaszcza relacja Kirk-Spock. Zresztą przyznaję, podczas gdy większości widzów łezka kręciła się w oku, mnie w scenie rozmowy Kirka ze Spockiem po naprawieniu napędu warp chciało się śmiać, bo jest to dokładna zamiana ról z Wrath of Khan ;)

"I will walk over your cold corpses."
- Khan, from movie Star Trek Into Darkness

Najważniejsze: Khan Noonien Singh/ John Harrison zagrany brawurowo przez Benedicta Cumberbatch'a. Był tak dobry, że aż za dobry. Powiedzmy, że reszta obsady to uczniowie trójkowi, tak Benedict to piątkowy uczeń zdobywający dodatkowo wyróżnienia w różnych konkursach (zwłaszcza recytatorskich ;)). Inni nie mieli po prostu szans. Trochę szarżował, ale jego postać oraz dialogi zostały genialnie napisane, tak jakby scenarzyście nie wystarczyło już energii do napisania lepszych scen pozostałym bohaterom. Cały twórczy potencjał został przelany na tą jedną postać, której życie i dynamikę dodał bladolicy Cumberbatch. Z każdego kroku czy gestu, i oczywiście z tonu głosu, emanowało "Jestem lepszy.". Ale to co najbardziej przekonało mnie do tej postaci, to jego ideologia. To nie kolejny terrorysta czy urażona księżniczka (tak, nawiązuję do Loki'ego ;)) - to facet zdeterminowany, lojalny, zdolny zrobić wszystko dla swoich ludzi. Co prawda nie zawaha się przy tym zmiażdżyć drugiemu człowiekowi głowy gołymi rękoma, co może budzić moralny niesmak wśród wrażliwej części widowni, ale właśnie ta siła i nieustępliwość jest tym, czego w dzisiejszych czasach nie uświadczymy u osobników z rodzaju homo sapiens sapiens. Poza tym byłam na seansie drugi raz, nie tylko ze względu na walory estetyczne głównego czarnego charakteru, ale żeby dostrzec wszystkie niuanse jego skomplikowanej psyche. W scenie zniszczenia miasta doskonale widać, że był ogarnięty szaleńczą rozpaczą, myślał, że Spock zabił jego załogę. Nie pozostało mu nic innego jak popełnić samobójstwo zabierając przy tym jak najwięcej ludzi i jakież było jego zaskoczenie gdy okazało się, że przeżył. Nie taki był jego plan. Chciał zginąć, bo nie miał po co żyć.

Jestem wdzięczna twórcom filmu za przedstawienie mnie Benedict'a Cumberbatch'a, którego wybór w pierwszej chwili trochę mnie zniechęcił do obejrzenia filmu. I tak bym poszła na Star Treka do kina, ale dzięki genialnej roli Brytyjczyka, zapoznałam się z kilkoma ciekawymi produkcjami telewizyjnymi i nie mogę się doczekać kolejnych jego ról (Sherlock wraca na jesieni, a tuż za nim Hobbit :)).

7/10

[film obejrzany po raz pierwszy i nie ostatni]


 photo p_StuartALifeBackwards_zps17de28ad.jpg

STUART: A LIFE BACKWARDS

*w telegraficznym skrócie*

Oparta na faktach historia początkującego pisarza, który postanawia opisać życie bezdomnego alkoholika... zaczynając od końca...

+moje wrażenia+

W przypływie oczarowania przez magnetycznego Khan'a z najnowszego Star Treka, postanowiłam pożyczyć z Internetu dorobek Brytyjczyka i w ten oto sposób natrafiłam na skromny film telewizyjny, z jedynymi z najlepszych kreacji aktorskich jakie kiedykolwiek widziałam. Wbrew pozorom nie chodzi mi tu o pana Cumberbatch'a, lecz jego filmowego partnera, Tom'a Hardy'ego. Jeśli ktoś w ogóle śmie wątpić w jego talent, to powinien koniecznie obejrzeć ten film. Hardy, jak mało kto, potrafi w naturalny sposób wcielać się w skrajne postaci, nie robiąc przy tym z siebie karykatury człowieka. Jego Stuart jest i odpychający (jak to każdy bezdomny, których pełno jest na ulicach wielkich miast), a jednocześnie uroczy. Zabawny, inteligentny a jednocześnie nieobliczalny i bezkompromisowy.
Czy ten film w jakiś znaczący sposób zmienił moje nastawienie wobec wyrzutków społeczeństwa? Minimalnie tak. Tak, nadal przeszkadza mi odór kloszardów w zamkniętych pojazdach komunikacji miejskiej, ale ich się nie boję (bardziej przerażają mnie podpici uperfumowani fani pewnych klubów piłkarskich). Wybrali lub zostali zmuszeni do takiego a nie innego życia. Drobnych nie rzucam, nie biegam za nimi udając samarytankę, ale jeśli mam jakieś stare ciuchy czy inne szmaty lub puszki po piwie czy butelki, to segreguję je i zostawiam koło śmietnika - bezdomny weźmie i zarobi parę groszy w skupie.

8/10

[film obejrzany po raz pierwszy]


 photo p_Traitor_zps865d560a.jpg

TRAITOR

*w telegraficznym skrócie*

Agent FBI jest na tropie międzynarodowego spisku zmierzającego do przeprowadzenia zamachu na terenie USA. Wszystkie poszlaki prowadzą do byłego agenta CIA...

+moje wrażenia+

To kolejny film gdzie zamiast wartkich pościgów, efektownych strzelanin oraz pokazów gibkości aktorów, doświadczamy niemocy agentów ścigających potencjalnych konspiratorów. Widz ma wgląd nie tylko w organizację rządową, ale też widzi rozkład sił wśród przyszłych zamachowców. Jak takie zamachy się organizuje, kto jest uczestnikiem itd. Podwójni agencji, działający tak głęboko, że nawet ich koledzy po fachu nie wiedzą, że ścigają tego dobrego, muszą się pilnować z każdej strony: z jednej aby nie zdradzić się przed przestępcami, z drugiej, by nie dać się złapać swoim niedoinformowanym kolegom, którzy, mimo dobrych chęci, mogą zniweczyć lata ciężkiej pracy innych osób.

Bez fajerwerków, ale przyjemnie się ogląda.

7/10

[film obejrzany po raz pierwszy]


 photo p_Wreckers_zps3ec74496.jpg

WRECKERS

*w telegraficznym skrócie*

Młode małżeństwo przezywające kryzys zostaje niespodziewanie nawiedzone przez młodszego brata męża...

+moje wrażenia+

Jak to kilkakrotnie napisałam na forach filmowych: obraz ten przypomina wizję lokalną połączoną poziomem realizacji z programem pokroju "Trudne Sprawy". Tak, ten film obejrzałam również pod wpływem Khan'a. Jak to bywa, raz się trafia na perełki a raz na takie o to filmy, które do wybitnych nie należą. Rozumiem zamysł reżysera, jego intencje, jednak śmiem twierdzić, że po prostu zabrakło mu warsztatu. Dostał zdolnych aktorów i nie wiedział co z nimi począć. Dobrze, że chociaż oni wiedzieli co mają robić. Niestety montaż oraz natchnione zbliżenia swojskiej natury popsuły cały film.
Proszę się ograniczyć do podziwiania plakatu a film można sobie darować.

5/10

[film obejrzany po raz pierwszy i ostatni]


 photo p_Zodiac_zps5fa784f6.jpg

ZODIAC

*w telegraficznym skrócie*

Film inspirowany prawdziwymi wydarzeniami, które rozegrały się na przełomie lat 70tych i 80tych w San Francisco....

+moje wrażenia+

Zabierałam się do obejrzenia tego filmu jak do wyrwania zęba. Zniechęcona ostatnimi poczynaniami Davida Finchera odkładałam w nieskończoność seans tego rewelacyjnego i trzymającego w napięciu thrillera.
W dzisiejszych czasach (co brzmi dziwnie, tak jakby tamte lata były oddzielone od dnia dzisiejszego co najmniej o dwa wieki), mam taką nadzieję, tacy seryjni mordercy jak Zodiak nie mają racji bytu i nie mają szans stać się "seryjnymi mordercami". Choć, jakby się nad tym zastanowić i jak przerażająco by to nie zabrzmiało, lepszy jeden Zodiak niż banda dzieciaków strzelających do swoich klasowych kolegów w szkołach publicznych. Dzisiaj nie ma inteligentnych złoczyńców. Są za to rozkapryszone, znudzone bachory, które z braku wartościowej stymulacji kory mózgowej, a jednocześnie, bombardowane tonami bezużytecznej wiedzy, chcą doświadczyć czegoś nowego, niepokojącego, co wywróci ich świat.

Wracając do filmu, to co mnie urzekło, to klimat tamtych czasów. Brak rozwiniętej sieci monitoringu ulic, brak Internetu, telefonów komórkowych.Cisza, spokój i tylko seryjni mordercy kryjący się w krzakach na przedmieściach lub na poddaszach domów.

Gorąco polecam, ale przestrzegam. Ten film to nie zbieranina strzelanin oraz obrazków makabrycznych zbrodni. To nieśpieszny obraz mozolnej pracy detektywistycznej, w której celebruje się wybieranie numeru telefonu na okrągłej tarczy.

8/10

[film obejrzany po raz pierwszy]

poniedziałek, 10 czerwca 2013

OSTATNIO OBEJRZANE: maj 2013

 photo p_Adam_zps10449e08.jpg

ADAM

*w telegraficznym skrócie*

Słodko-gorzka opowieść o związku z człowiekiem chorym na syndrom Aspergera...

+moje wrażenia+

Jak zwykle w przypadku tego typu filmów, przedstawienie schorzeń psychicznych jest urocze, romantyczne. Dodatkowo niejedno niewieście serduszko zostanie poruszone przez piękną twarzyczkę głównego bohatera borykającego się z dolegliwością uniemożliwiającą mu kontakt z drugą osobą - jak częsta jest to przypadłość w naszych czasach... Widzowie spodziewający się realiów dotkniętych chorobą czy porywającego aktorstwa i wielkich dramatów, będą raczej zawiedzeni, natomiast osoby wybierające ciut bardziej wymagające romantyczne historie będą w pełni usatysfakcjonowani.

6/10

[film obejrzany po raz pierwszy]


 photo p_BeautifulCreatures_zps49d89c24.jpg

BEAUTIFUL CREATURES

*w telegraficznym skrócie*

Historia wniebowstąpienia pewnej nastoletniej czarownicy...

+moje wrażenia+

...albo piekłowstąpienia. Zależy jak kto rzuci monetą w chwili jej 18tych urodzin. Cokolwiek miał oznaczać tytuł filmu, nijak ma się do jego treści. Bo owo piękno nie odnosi się ani do fizycznego, ani duchowego pojęcia piękna. Nawet efekty specjalne nie są specjalnie... piękne, a jedyne co mi się spodobało to koronkowa suknia "złej" czarownicy. No i ten fatalny południowy akcent głównej sieroty, obiektu westchnień nieletniej czarującej... Nie nie nie. Odradzam, nawet jeśli za darmo w tiwi nadają.

4/10

[film obejrzany po raz pierwszy i ostatni]


 photo p_Below_zpsbfe6179a.jpg

BELOW

*w telegraficznym skrócie*

...załoga okrętu podwodnego wyłapuje z morza dwójkę rozbitków...

+moje wrażenia+

...i zaczynają się problemy, no bo jak to, baba na statku to samo zło! Zabobony wspomagane przez brak kontaktu z dowództwem oraz dziwaczne dźwięki jakie wydaje z siebie metalowa puszka zanurzona kilkadziesiąt metrów pod wodą, sprawiają, że widz oglądając film odczuwa to samo co bohaterowie. Przestrzeń jest zamknięta, zdawałoby się, że każdy marynarz zna każdy centymetr kwadratowy krypy i nic niespodziewanego nie może czaić się za rogiem. Nic prócz ludzkiej paranoi.
David Twohy umiejętnie buduje napięcie, stopniowo odsłaniając warstwy charakteru postaci, które tylko pozornie są szlachetne. Wszak Piekło jest wybrukowane dobrymi intencjami, a w jednej ze scen, marynarz do marynarza mówi, że być może oni są martwi i są w Piekle.
Jest to jeden z moich ulubionych filmów. Zawsze przyjemnie mi się go ogląda.

7/10

[film obejrzany po raz drugi]


 photo p_Cellular_zps85179f9c.jpg

CELLULAR

*w telegraficznym skrócie*

...porwana kobieta usiłuje wezwać pomoc i dodzwania się do przypadkowego odbiorcy.

+moje wrażenia+

Fabuła naciągana jak porwane majty na tyłek słonia, miejscami koszmarnie nudnawy, ale widok pięknookiego Chrisa Evansa wynagradza wszystko :D

6/10

[film obejrzany po raz drugi]


 photo p_RiseTheRedLantern_zpsd504e787.jpg

DA HONG DENG LONG GAO GUA

*w telegraficznym skrócie*

Po śmierci ojca, 19letnia dziewczyna zostaje zmuszona do porzucenia nauki i wyjścia za mąż za znacznie starszego mężczyznę, który już ma 3 żony.

+moje wrażenia+

Seans w stylu: pora zapoznać się z klasyką kina.
Dla mnie jako europejki żyjącej w innych czasach niż bohaterowie, jest niezwykłym doświadczeniem móc obserwować, nawet podkoloryzowane, tradycje krajów z dalekiego Wschodu. Wszakże całe Chiny były przez wieki zamkniętym krajem dla cudzoziemców, a ich obyczaje niejednokrotnie wydawały się barbarzyńskie, dziwaczne.
Tak też poniekąd wkracza w nowy, zupełnie obcy dla siebie świat, młoda dziewczyna zmuszona do poślubienia starszego, dość majętnego pana. I wtedy zaczyna się gra. Gra o względy, przywileje, lepsze życie. Każda z żon ma swój własny świat, własne problemy, i wszystkie desperacko potrzebują atencji swego pana. Knują, kłamią, trują, fałszywie się uśmiechają i "pomagają" nowicjuszce.
Co ciekawe, twarz "Pana" nie jest pokazana przez cały film.
Gorąco polecam.

7/10

[film obejrzany po raz pierwszy]


 photo p_DangerousMethodA_zpsb4cb0244.jpg

A DANGEROUS METHOD

*w telegraficznym skrócie*

Burzliwa przyjaźń Carla Junga z Sigmundem Freudem podwalinami współczesnej psychologii...

+moje wrażenia+

Tak teoretycznie reklamowano film, w którym żadnych burzliwych związków ja nie dostrzegłam. Jedyne co zauważyłam to wychudzoną Keirę Knightley, która jak na Rosjankę mówi z idealnym akcentem brytyjskim (no dobrz, czasem było to rasian ingliś). Ani Fassbender, ani Mortensen, nie mówiąc już o epizodycznej roli Vincenta Cassela nie mieli po prostu mięcha w którym zatopiliby swe zębiska. Miałam wrażenie, że oglądam teatrzyk kukiełek, w którym lalkarz nie wie do końca co mają robić jego pacynki.
Brakowało mi wnikliwej analizy samych teorii czy sposobów przeprowadzania psychoanalizy. Jedyny ciekawy, dla mnie, wątek został, za przeproszeniem, zlany ciepłym moczem, a mianowicie relacje Junga z jego własną żoną. Nie było tu zderzenia osobowości, wielkich teorii. Niech lepiej Cronenberg wróci do gore i kina surrealistycznego.

6/10

[film obejrzany po raz pierwszy]


 photo p_EllaEnchanted_zps48fd83ae.jpg

ELLA ENCHANTED

*w telegraficznym skrócie*

Ella dostaje od swej wróżki chrzestnej wyjątkowy dar. Dar bezwzględnego posłuszeństwa...

+moje wrażenia+

...z nudy nie wyłączyłam telewizora i nie pożałowałam. Ella Zaklęta to świetny lekki pastisz animowanych bajek Disneya. Koślawe efekty wizualne tylko dodają uroku tej produkcji. Ja na film trafiłam już po obejrzeniu Anne Hathaway w ostatnim Batmanie, a Hugh Dancego ostatnio kojarzę jedynie z serialem Hannibal, więc zobaczenie w ich filmie dla małoletnich, tańczących i śpiewających, było nie małym szokiem.
+ Cary Elwes dla tych co pamiętają go z Facetów w Rajtuzach ;)

6/10

[film obejrzany po raz trzeci]


 photo p_IronMan3_zps7a2c0fa8.jpg

IRON MAN 3

*w telegraficznym skrócie*

Świat już się poznał na Iron Manie, jednakże po wydarzeniach z Nowego Jorku, Tony Stark zaczyna miewać napady lękowe...

+moje wrażenia+

...więc zaczyna się robić ciut poważniej ale tylko na sekundę, bo to przecież Tony Stark i cały ciężar psychologiczny jakim próbują twórcy go przygnieść, jest rozładowywany przez Roberta Downeya Jr. Bo Tony Stark to taki Batman, ale z poczuciem humoru i lepiej żeby tak zostało.
W 3 filmie jest więcej wszystkiego, no prócz AC/DC nad czym ubolewam, mimo, że fanką tych dinozaurów nie jestem. Gdyby nie ten brak, dałabym bez krępacji pełnie 10/10.
W zamian za to otrzymujemy rewelacyjnego Bena Kingsleya w roli Mandaryna - ta mała, ale kluczowa dla fabuły postać jest dowodem na to jak utalentowanym aktorem jest Sir Kingsley. Jednych jego postać denerwowała, ja do niego, przynajmniej o wersję z trailerów, gdzie pozuje na drugiego Osamę Bin Ladena, nie pałałam zachwytem. Dopiero w trakcie seansu gdy ujawniono tożsamość Mandaryna, ta jego druga prawdziwa twarz,zdobyła moją sympatię, bo Trevor Slattery jest genialnie komiczną postacią.
Kolejna postać, która zdobyła moją sympatię, mimo, że faceta nie da się lubić, to niejaki Aldrich Killian grany przez jednego z moich ulubionych aktorów, Guy'a Pearce. Ślicznie dziękuję producentom za przypomnienie widzom tego aktora, który częściej gra w niszowych filmach, niż letnich blockbusterach. No i nie mogę pominąć faktu jak on pięknie tu wyglądał. So handsome blondie ;)
Doskonała rozrywka, nie tylko dla fanów Marvel'a.

9/10

[film obejrzany po raz pierwszy i nie ostatni ;) ]


 photo p_MachineGunPreacher_zps302daba2.jpg

MACHINE GUN PREACHER

*w telegraficznym skrócie*

Biografia pewnego kaznodziei z karabinem...

+moje wrażenia+

...mnie osobiście nie porwała. Może to kwestia tego, że Gerard Butler trochę mi się już opatrzył, a jego kolejne filmy to deja vu.
Więc mamy gościa, który co nieco za uszami ma. Nie jest zbyt dobrym człowiekiem, ani partnerem, a tym bardziej ojcem. Ale pewnego dnia dostaje olśnienia, przechodzi chrzest i jak ręką odjął wszystkie demony znikają i dzielny bikerowiec rusza w świat by pomóc dzieciakom z krajów trzeciego świata... niestety trochę zapomina o swojej rodzinie, a tam gdzie stara się pomóc, dobre chęci i para rąk nie wystarczą, i dobry chrześcijanin musi wziąć za karabin. Jakkolwiek porywająco to nie brzmi, sam film mi się dłużył i ze dwa razy zerknęłam na zegarek.

5/10

[film obejrzany po raz pierwszy]


 photo p_MrHollandsOpus_zpsf8692dca.jpg

MR. HOLLAND'S OPUS

*w telegraficznym skrócie*

Sfrustrowany brakiem osiągnięć, młody kompozytor zostaje nauczycielem muzyki w liceum...

+moje wrażenia+

...i jego frustracja narasta: rachunki, proza życia, syn, który nie słyszy. Wszystko się wali, tylko te dzieciaki w szkole czasem coś dobrze zagrają i przejawiają talent.
Dałabym wyższą ocenę gdyby nie finałowy utwór. Przyzwyczajona do "pierdolnięcia" Zimmerowskiego, które jest obecne w każdym filmie do którego komponuje muzykę, szybko zapomniałam o muzyce pana Kamena, który na koncie ma przecież ścieżki dźwiękowe do takich hitów jak Lethal Weapon czy X-Men. Zabrakło mi tej finałowej symfonii, tego porywu uczuć, który powinien towarzyszyć głównemu bohaterowi. Sam film jest przyzwoicie zagrany, widz kibicuje bohaterom, a reżyser umiejętnie przedstawił dylematy z jakimi się zmagają i każdy dostaje prawo głosu.

5/10

[film obejrzany po raz pierwszy]


 photo p_PropositionThe_zps748f7688.jpg

THE PROPOSITION

*w telegraficznym skrócie*

Kapitan lokalnej policji daje wybór notorycznemu przestępcy: albo doprowadzi przed oblicze sprawiedliwości swojego starszego, psychopatycznego brata, albo jego młodszy brat zostanie skazany na śmierć...

+moje wrażenia+

Australijskie kino. I to w sumie powinno wystarczyć, bo ludzie w kraju kangurów robią dziwaczne filmy. Mimo, że lubię westerny, ten do mnie nie trafił. Hillcoat specjalizuje się w monotonnych "artystycznych" ujęciach, które nic specjalnego nie wnoszą do filmu, a jedynie przedłużają agonię widza. Ma to swój urok, buduje to klimat nędzy, syfu i ogólnej beznadziei, ale po trzecim takim filmie, człowiek ma dość. Być może kiedyś powtórzę seans i zmienię opinię, na razie daję skromne:

5/10


[film obejrzany po raz pierwszy]



 photo p_RepoMen_zpsb097ade9.jpg

REPO MEN

*w telegraficznym skrócie*

Upiorna wizja przyszłości, gdzie w przypadku gdy nie opłacisz raty za wynajęty a przeszczepiony tobie narząd, pojawiają się panowie, którzy odbiorą ci przeszczepioną rzecz...

+moje wrażenia+

Śmiechłam nie raz podczas seansu, a obejrzałam sobie wersję rozszerzoną, w której to pełno jest krwi i posoki. Cudownie komiczny, cudownie w stylu Monthy Pytona (choć nie tak inteligentny, bo twórcy ominęli szerokim łukiem meandry moralno-etyczne oraz polityczny wydźwięk filmu).
Jest to pozycja na pewno warta obejrzenia bo dotyka nas wszystkich, a nic tak bardziej nie przyprawia o ból zęba jak służba zdrowia, która w każdym kraju wymaga miłosiernego aktu eutanazji.
Czy przyszłość będzie tak wyglądać? Prawdopodobnie tak, oprócz oczywiście panów windykatorów - sądzę, a jestem naiwna, że trybunał w Hadze miałby małe "ale" gdyby ktoś odbierał w przedstawiony tu sposób zaległe raty od biorców ;)

6/10

[film obejrzany po raz pierwszy]


 photo p_RulesOfEngagement_zps75145d79.jpg

RULES OF ENGANAMENT

*w telegraficznym skrócie*

Zasłużony oficer trafia przed trybunał za wydanie rozkazu strzelania do nieuzbrojonego tłumu...

+moje wrażenia+

Kolejny wojskowy film z sali sądowej. Nie jest tak dobry jak chociażby Ludzie Honoru, a Samuel L Jackson nie jest tak cudownie demoniczny jak Jack Nicholson ;) niemniej z zaciekawieniem się ogląda starcie Jackson-Tommy Lee Jones. Sama fabuła jest niestety grubymi nićmi szyta i można z zegarkiem w ręku odliczać do kolejnych "zaskakujących" zwrotów akcji.

6/10

[film obejrzany po raz pierwszy]


 photo p_SeekingJustice_zpse3a76181.jpg

SEEKING JUSTICE

*w telegraficznym skrócie*

Po brutalnej napaści na żonę, Will Gerard Decyduje się na dołączenie do grupy mścicieli...
 
+moje wrażenia+

...i niestety jak się okazuje, owa grupa w zamian za dorwanie winowajcy, oczekuje od głównego bohatera pewnej przysługi.
Jakkolwiek zachęcająco to nie brzmi, film ten może uśpić nawet najwytrwalszych widzów. Przyzwoita obsada nie udźwignęła ogromu bezeceństw jakie popełnił scenarzysta, a reżyser chyba w czasie kręcenia filmu wziął wolne i całość pracy kamerzysty skupiła się na wiecznie cierpiącej twarzy Cage'a... Wysoka nota jest spowodowana tylko i wyłącznie sympatią jaką darzę aktorów.

3/10
[film obejrzany po raz pierwszy i ostatni]