poniedziałek, 20 kwietnia 2009

tv badass

Ekhm..
A tutaj będzie kilku znanych (lub nie) telewizyjnych badassów.



Anubis - Sportretowany przez Davida Palffyego (głos) z "Stargate" - Wredna ciemna masa, ex-władca systemów i ex-goa'uld, obecnie 'oświecony', który fauluje (dlatego Starożytni go wykopali z drużyny). A poza tym, to jedyny oświecony/goa'uld, którego nosicielem nie chcielibyście być.


Azazeal - Sportretowany przez Michaela Fassbendera w "HEX" - Upadły anioł, i w zachowaniu i w wyglądzie. Na początku wydaje się być opętany żądzą spłodzenia Antychrysta, który nie cofnie się przed niczym aby osiągnąć ten cel. Lecz w miarę rozwoju historii poznajemy go lepiej i zaczynamy nawet współczuć. Jak ty byś się czuł/-a gdybyś poraz kolejny stracił/-a okazję na szczęśliwe życie?

Baal - Sportretowany przez Cliffa Simona w "Stargate" - No to jest chyba jedyny władca systemów o takim uroku szelmy^^. A niech sobie kradnie te wrota i naquadah, niech tylko częściej się uśmiecha :D




Goa'uld - z "Stargate" - Banda wężo podobnych stworów, które wykorzysują ludzi jako swych nosicieli. Co prawda dają w zamian przedłużone życie i wiedzę, ale człowiek staje się tylko obserwatorem we własnym ciele. Żądne władzy, nie znają litości i mają cholernie wybujałe ego.


Gabriel Gray aka "Sylar" - Sportretowany przez Zacharego Quinto w "Heroes" serialu produkcji NBC - Kolejne dziecko emo, które w gruncie rzeczy jest dobre. Ot, miał kiepskie przykłady i nikt go nie umiał umotywować w żadnym kierunku. Stąd też, obok brutalnych morderstw, nasz heros ma odruchy dobroci.


Michael Kenmore - Sportretowany przez Connora Trinnera w "Stargate: Atlantis" - Ex-Wraith. Gdybyś został oszukany przez ludzi dwukrotnie i podstępem zamieniony w człowieka, gdybyś został odrzucony przez swych braci za to, że byłeś człowiekiem, chyba miałbyś wystarczający powód aby nienawidzieć jednych i drugich, a dodatkowo mieć nieopisaną żądzę na życie w spokoju.

Theodore Bagwell aka "T-Bag" - Sportretowany przez Roberta Kneppera w "Prison Break" - Ten chłopak chyba niczego dobrego nie zrobił, a jednak jest w nim pewien chłopięcy urok rodem z południa Stanów. No i chciał mieć rodzinę [!], to plus.. gorzej, że rodzinka go nie chciała :( Poza tym, aż żal d! ściska kiedy poraz kolejny koledzy współwięźniowie a to odcinają mu rękę, a to go tłuką. No kurczę..

A tak w ogóle to cały panteon bogów z "Stargate" jest do dupy. Ci goście, goa'uldzi, to paskudne typy. Czasem można się z nimi dogadać, jak np z Baalem, ale lepiej tego unikać. Oni nawet nie lubią siebie nawzajem i dla kolejnych planet i wyznawców są w stanie rozpętać wojnę.

Wraith - z "Stargate: Atlantis" - Czyli 'kosmiczne wampiry'. Nie jest to przesadzona nazwa, bo te stwory naprawdę takie są. Żerują na ludziach jak jakieś paskudne komary. Nie dotrzymują słowa, przynajmniej tego danego ludziom i ogólnie są wredne. Na zdjęciu Wraith Keeper, której śmierć niestety spowodowała przebudzenie się tej paskudnej rasy.



I jakoś tak dziwnie wyszło, że najwięcej badassów jest w seriach "Stargate" i "Stargate: Atlantis" - tak, tak, lubię wszystko co ma naklejkę 'sf' :> a Stargate należy do sporej części mojego dzieciństwa.

piątek, 17 kwietnia 2009

zły, paskudny i po prostu wredny

Czyli, jak łatwo się domyślić, będzie trochę o Szwarccharakterach. Podzieliłam je dodatkowo na trzy grupy, gdyż Zły Złemu nierówny jest i niektórzy mają istotny powód by przejść na Ciemną Stronę Mocy, inni nie mają konkretnego powodu, a jeszcze inni to wypisz wymaluj skurwiele, których nijak nie da się polubić.





Ci ŹLI:
To osobnicy, którzy mają dość istotny powód dla manifestacji swego Zła i nienawiści do świata. Często są wyrzutkami, niezrozumianymi przez otoczenie, nieumiejący poradzić sobie z wewnętrzną wściekłością oraz innymi uczuciami, które nimi targają. Dlatego też niejednokrotnie widz utożsamia się z nimi i sympatyzuje. Zdarza się, że początkowo źli bohaterzy nawracają się, ale niestety najczęściej giną z ręki tych Dobrych lub też poświęcają się dla reszty gdyż nic innego nie mogą zrobić, nie wspominając o współżyciu z normalnymi jednostkami.


Potwór Frankensteina - Sportretowany przez Roberta De Niro w "Mary Shelley's Frankenstein" Kennetha Branagh - Dziecko swojego ojca, poszukujący akceptacji, nienauczony dobroci sam szuka swojego miejsca w świecie. Najlepiej go opisuje cytat z filmu przez niego wypowiadany: "I have love in me the likes of which you can scarcely imagine and rage the likes of which you would not believe. If I cannot satisfy the one, I will indulge the other."

Imhotep - Sportretowany przez Arnolda Vosloo w "The Mummy" i "The Mummy Returns" Stephena Sommersa - Niegdyś wierny kapłan. Ale że chłopakowi zachciało się romansować z nałożnicą Faraona, to dostał chłopak karę i został żywcem pogrzebany i obłożony klątwą, dzięki której po przebudzeniu zyskał całkiem fajne moce (po kij dawać takie coś gościowi, który coś przeskrobał?!). A po przebudzeniu nadal miał zachcianki na amory. Niestety albo jego oblubienica nie chciała mieć z nim nic wspólnego, albo go zostawiła na pastwę losu. Ach te wredne baby.

John Allerdyce aka "Pyro" - Sportretowany przez Aarona Stanforda w "X2: X-Men United" Bryana Singera - Buntownik z wyboru pochodzący z dysfunkcyjnej rodziny. Stąd też bierze się jego nienawiść do świata, a w połączeniu z jego mocą stanowi (dosłownie) wybuchową mieszankę. Ten dzieciak potrzebuje przytulania ;)

Johnny Ringo - Sportretowany przez Michaela Biehna w "Tombstone" Georgea P. Cosmatosa - Targany emocjami, a w szczególności nienawiścią do świata za to, że się urodził. Ten facet to dopiero ma problemy :>




Jurko Bohun - Sportretowany przez Aleksandra Domogarova w "Ogniem i mieczem" Jerzego Hoffmana - Zakochał się biedy w pewnej dziewoi, która została oddana innemu. Wkurzył się, pozabijał wszystkich tych co miał zabić, ale nie dał rady odbić swej miłości.



Lestat De Lincourt - Sportretowany przez Toma Cruise w "The Interview with the Vampire" Neila Jordana - Co prawda zarówno kinowa jak i książkowa wersja postaci powinna być umieszczona w dziale, przynajmniej tych paskudnych, jednak jest coś w nim (i kreacji Toma Cruisea) co sprawia iż mamy złudzenie, że ten koleś nie jest aż tak zły. No bo przecież zajął się Louisem, Claudię traktował jak własną córkę. Ot tylko chciał, żeby było zawsze po jego myśli, w myśl zasady "ja, a potem reszta świata".

Roy Batty - Sportretowany przez Rutgera Hauera w "Blade Runner" Ridleya Scotta - Replikant-filozof, który w imię wolności zabije cię. Stworzona przez człowieka maszyna do zabijania, która nie godzi się być tylko stalową puszką, którą zużytą trzeba zniszczyć. Jak każda myśląca istota szuka sensu swojego istnienia, odpowiedzi na pytanie ile czasu jej zostało, a jednocześnie świadomy tego iż po śmierci, nic po nim nie zostanie.

Książę Vlad Dracula - ("Bram Stoker's Dracula", reż. Francis Ford Coppola, 1992r.) - I ostatni, który się zakochał. Jego ukochana padła podstępem i się zabiła myśląc, że jej ukochany zginął na wojnie. Cztery wieki przyszło mu czekać na drugą miłość, której i tak nie zobył, ale poświęcając się, odzyskał duszę zaprzedaną Diabłu.







PSKUDNE Typy:
Najczęściej są z wyboru, a ich pobudki są bardzo przyziemne: zazdrość, żądza władzy i bogactwa, po prostu bycie tym złośliwym lub też mają wyprany mózg i ślepo podążają wyznaczonym torem przez jakiegoś tam arcy mistrza Zła. Ale rozumiemy ich postępowanie.

Beetlejuice - Sportretowany przez Michaela Keatona w "Beetlejuice" Tima Burtona - Cuchnie - a przynajmniej wygląda na gościa, który nie pachnie fiołkami - klnie, maca wszystko co ma biust i jest kobietą, nawet nieletnie. Jest opryskliwy, nie ma autorytetów (poza samym sobą). Bywa skory do pomocy, ale tylko gdy widzi w tym zysk i szansę na wydostanie się ze świata umarlaków.

Charlie Prince - Sportretowany przez Bena Fostera w "3:10 to Yuma" Jamesa Mangolda - Ślepo podążający za swym panem wierny pies. Ale z uroczym akcentem wiejskiego chłopca^^.




Le Chiffre - Sportretowany przez Madsa Mikkelsena w "Casino Royale" Martina Campbella - Skolei tym panem rządzi jedna myśl: wzbogacić się. Nie ważne jak, byle zarobić swoje. Wierzy w "rozsądny procent zysku". A do tego ma ścinające krew w żyłach spojrzenie.


Christine - Plymouth z 1954 w "Christine" Johna Carpentera - Kolejny wytwór ludzkich rąk na liście obdarzony osobowością. Ślepo 'zakochany' w swym kierowcy samochów. Wredna baba, zazdrosna, ale jednocześnie broniąca swgo 'ukochanego'. Nie warto jej zdradzać.

Edward Nygma aka "Riddler" - Sportretowany przez Jima Carreya w "Batman Forever" Joela Schumachera - Kolejny zakompleksiony i niedoceniony, i o zgrozo, inteligentny pacjent. Chyba jedyna postać dla, której warto przemęczyć się przez ten film ;]



Deacon Frost - Sportretowany przez Stephena Dorffa w "Blade" Stephena Norringtona - Kolejny piesek na posłyki, który ma ambicje zostania bogiem krwi, czyt. kompleks małego.. ekhm.. no. Bywa nawet miły i uczynny, ale znów wg zasady "my way, or the h-way".



Dr Hannibal 'Kanibal' Lecter - Sportretowany przez sir Anthonego Hopkinsa w "The Silence of the Lambs" Jonathana Demme - Za gust i umiłowanie sztuki oraz za to, że lubi wcinać ludzkie wątroby i ma spaczenie do policjantek z kiepskim akcentem. I o!



Hans Gruber - Sportretowany przez Alana Rickamana w "Die Hard" Johna McTiernana - Pseudo-terrorysta, a tak naprawdę niemiecki złodziejaszek, który wysadzi w powietrze kilkadziesiąt osób dla marnych kilku milionów dolarów. Nawet zegarek ukradł spadając ;)



Hessian Horseman - Sportretowany przez Christophera Walkena w "Sleepy Hollow" Tima Burtona - Utrapiona (czy ja wiem? nie wygląda na zmartwionego) dusza na posyłki. Ot, łazi, obcina głowy, bo jakaś małpa zabrała mu czachę. Też bym się wkurzyła.



Cesarz Kommodus - Sportretowany przez Joaquina Phoennixa w "Gladiator" Ridleya Scotta - Już miał być tam wyżej, ale jakoś nie znajduję dobrego powodu aby sobie czymkolwiek zasłużył na złagodzenie wyroku. Że niby opuszczony? Niekochany? No plisss, jest ich tysiące, a przynajmniej kilku innych. No a poza tym do końca był zły.

Madeline Ashton - Sportretowana przez Meryl Streep w "Death Becomes Her" Roberta Zemeckisa - Bo to zła kobieta była. Ma obsesję na punkcie swojego wyglądu, traktuje ludzi jak wycieraczki, jest kiepską aktorką (nie mówcie tego, gdy stoi ona za waszymi plecami z naładowaną dubeltówką). Ale gra ją Meryl Streep :>

Szeryf Nottingham - Sportretowany przez Alana Rickmana w "Robin Hood: The Prince of Thieves" Kevina Reynoldsa - Następny niekochany przez mamusię. Brak uczuć rewanżuje sobie gigantycznym ego i parciem na władzę i kasę. Warto było? No czy warto było dla tej Marion?


Sil - Sportretowana przez Natashę Henstridge w "Species" Rogera Donaldsona - Gdyby nie to, że dziewczyna czuje niezłą chuć do płci przeciwnej i ma ogromne parcie na dzielenie się swym jakże unikatowym dna i gdyby scenarzyści łaskawie nadali jej ciut większej głębi, nie znalazła by się w tym dziale. Rada: podziwiać z daleka.

Tyler Durden - Sportretowany przez Brada Pitta w "Fight Club" Davida Finchera - Wybujałe ego Narratora sikające do zup, produkujące mydełko z ludzkiego tłuszczu i skrycie planujące totalną anarchię. Ale za to jak się prezentuje! :D








Ci WREDNI:
A oto i kwiat największych sukinkotów. Nie współczujemy im. Wiwatujemy gdy giną. Ich nie da się lubić.

Alien - z "Alien", "Aliens", "Alien³" i "Alien: Resurrection" - Kosmiczne maszyny do zabijania, które (podobno) zostały wyhodowane przez inną paskudną rasę, niejakich Predatorów (ktoś wie jak oni naprawdę się nazywają?) w celach szkoleniowych. Prowadzone są przez najniższe instynkty, a ich głownym celem jest rozmnażanie się. Niestety nie możemy żyć z nimi w pokoju, bo do rozwoju potrzebują one nosicieli, którzy giną przy 'narodzinach' małej bestii.

Mr Blonde - Sportretowany przez Michaela Madsena w "Reservoir Dogs" Quentina Tarantino - Z całej paczki kolorowych złodziei, ten pacjent jest największym psychopatą. Jego nawet lubić się nie da, a piszę to ja, fanka tych "złych".



Duch i Mrok - Z "The Ghost and the Darkness" Stephena Hopkinsa - Normalnie kocham każde zwierzęta, a już w szczególności kotowate, lecz tych dwóch kociaków to nawet terminator nie chciałby spotkać. A najgorsze jest to, że te dwa kotusie istniały naprawdę i zeżarły w cholere dużo ludzi.

John Doe - Sportretowany przez Kevina Spacey w "se7en" Davida Finchera - Pan z misją ukazania siedmiu grzechów głównych. Szczytny cel, ale sposoby oświecenia gliniarzy już mniej. W sumie, to całkiem bezosobowy i miałki ten John Doe i być może dlatego niezbyt z nim sympatyzujemy?


Joker - Sportretowany przez Heatha Ledgera w "The Dark Knight" Christiana Nolana - Ten facet to emanacja chaosu. On nie ma konkretnego powodu ani wytłumaczenia dla swojego postępowania. Ktoś po prostu musi to robić żeby nie było zbyt nudno.



Kurgan - Sportretowany przez Clancy Browna w "Highlander" Russella Mulcahy - Chyba jeśli powodem twojej egzystencji jest ścięcie głów wszystkim innym nieśmiertelnym, to chyba jest to wystarczający powód aby znaleźć się na tej liście, co nie?



Markiza De Merteuil - Sportretowana przez Glen Close w "Dangerous Liaisons" Stephena Frearsa - Mimo, że rozumiemy (a przynajmniej część z was oglądających ;)) powody dla, których ta kobieta jest zła, to jednak skaczemy na poduszkach gdy w ostatecznym rozrachunku markiza zostaje poniżona, a co najgorsze, wyjęta poza nawias społeczności arystkoratów, na której tak bardzo jej zależy. Za spowodowanie śmierci, a co najważniejsze, za zniszczenie pięknej miłości i szansy na odkupienie Valmonta, należy jej się korona dla Największej Filmowej Kreatury.

Norman Stansfield - Sportretowany przez Garyego Oldmana w "Léon" Luca Bessona - Lubimy Oldmana gdy gra złych, ale nawet pana Stansfielda, skorumpowanego i ćpającego dedektywa nie da się lubić. No bo niby jak gdy morduje czteroletniego chłopca, a potem naszego ulubionego Sprzątacza? BOOO BOOO BOOO

Patrick Bateman - Sportretowany przez Christiana Bale w "American Psycho" Marry Harron - Z cyklu "nudzi mi się, więc zacznę mordować laski dla rozrywki". Powinien spróbować popisać na forum filmwebu, do by mu dostarczyło więcej emocji niż latanie nagolasa z piłą mechaniczną za blondynkami.


Raa - Sportretowany przez Jaya Davidsona w "Stargate" Rolanda Emmericha" - Gdy po prostu bycie Złym nie wystarczy, trzeba zostać egipskim bogiem słońca ;)





Scar - Sportretowany przez Jeremego Ironsa (głos) w "Lion King" Roba Minkoffa - Kolejna postać, która tylko czyha na przejęcie władzy. Jakby bycie szarą eminencją im nie wystarczyło.




T-1000 - Sportretowany przez Roberta Patricka w "Terminator 2: Judgment Day" Jamesa Camerona - O ile T-800 był zdolny do przejawiania, a przynajmniej do nauki ludzkich odruchów, o tyle ten mimetyczny stwór tego nie umie, nie zrobi, i najprawdopodobniej zaszlachtuje twoją matkę o ile jesteś powiązany z ruchem oporu.

Velociraptory - Z "Jurassic Park", "The Lost World: Jurassic Park"i "Jurassic Park 3" Stevena Spielberga - Czyli ukochane maleństwa o wzroście dwa i pół metra, z pazurami długości kilkunastu centymetrów, którymi mogą posiekać cię na sałatkę oraz z całkiem imponującą mózgownicą stworki mejd baj InGen. Na pewno nie da się z nich zrobić domowego pupila. Straszą małoletnie dzieci oraz matematyków.

Col. William Tavington - Sportretowany przez Jasona Isaacsa w "The Patriot" Rolanda Emmericha - Osobiście, to ja tego gościa lubię, ale zapewne to dzięki magnetycznemu Jasonowi Isaackowi, który typowemu złemu nadał tyle wymiarów osobowości, że tylko "och" i "ach". Ale nadal mimo to, nie należy mu współczuć po tym co zrobił. Przy nim Alieny i inne stwory to przytulanki.

Wrzeszczoty - Paskudne roboty, które nie wiadomo po kiego zostały stworzone, bo tylko łażą i tną swoimi piłami wszystko co popadnie, szczególnie ludzi, którzy nie mają identyfikatora. A dodatkowo jest tego ścierwa kilka wersji, więc nie ufaj: małym chłopcom łażącym samemu po pustkowiu z podejrzanym misiem, fajnym laskom i ogólnie nikomu. A w ogóle, to się nigdzie z domu nie ruszaj, szczególnie nie leć na planetę Syriusz 6B, bo właśnie tam w wizji Christiana Duguaya pt "Screamers" panoszą się takie stworki.

środa, 1 kwietnia 2009

OBEJRZANE: marzec 2009



*w telegraficznym skrócie*

.z cyklu: jak zarżnąć świetny poemat..

+moje wrażenia po seansie+

..za przeproszeniem, po huj oni zrobili ten film w taki sposób? już piszę o co mi chodzi: o technologię mo cap - bardzo popularną i czasem nawet użyteczną (Gollum w LOTR)..
..niestety, jak to często bywa, to co popularne jest nazbyt eksploatowane, a późniejsze efekty zamiast oszołomić widza, powodują u niego spazmy niekontrolowanego śmiechu (pojedynek Neo vs. Agent Smith w Matrix)..

..to samo niestety jest i tu..
.o ile tę technologię warto zastosować przy niesamowitych ewolucjach, którym zwykły śmiertelnik by nie podołał,o tyle zupełnie irracjonalnym jest zatrudnianie drogiego sir Anthonego Hopkinsa czy pięknej Angeliny Jolie i robienie ich od zera - a mo cap tani nie jest, bo wystarczy sobie wyobrazić, że pasmo animowanych włosów kosztuje 1-2 mln dolarów..

..więc taniej i lepiej było nakręcić z realnymi aktorami..

..gry aktorskiej nie ma co oceniać, bo wszystko wygenerował komputer, a tak fatalnie animowanych postaci dawno nie widziałam.. szczególnie postać Beowulfa - męski ideał 12 letniego gracza w Warhammera .. głos podkładał do niego Ray Winstone o aparycji krzyżówki kloszarda z Bennym Hillem.. no ok, jego mogli przerobić, ale czy tak głęboka psychologicznie postać rzeczywiście potrzebowała brytyjskiego aktora? ..

..dobra, koniec mojego narzekania. plusami filmu są: smoczek i Grendel ..

3/10




DEATH NOTE

*w telegraficznym skrócie*

..zdolny student staje się posiadaczem tajemniczego notatnika zgubionego przez boga śmierci, Shinigami..

+moje wrażenia po seansie+

..buszując po takich portalach jak deviantART, codziennie natrafiałam na fan arty związane z mangą i serialem na których to podstawie powstał ten film. pełno tego wszędzie, że nie wiem..
..oczywiście, najwięcej jest o/z L - inteligentnym i dziwacznym amatorem wszystkiego co słodkie..

.z racji tego, że nie przepadam za ultra popularnymi rzeczami, byłam nastawiona negatywnie do tego filmu, i jakże było moje miłe zaskoczenie gdy okazało się, że mam przed oczami całkiem ciekawy, trzymający w napięciu film, a do tego miejscami komiczny^^..

.trochę dziwnie się patrzy na japońskich aktorów, ale to chyba kwestia innej kultury i maniery artystycznej - trzeba lubić azjatyckie kino :)..

7/10




DEATH NOTE: THE LAST NAME

*w telegraficznym skrócie*

..do Notatnika Śmierci zostaje wpisane ostatnie imię..

+moje wrażenia po seansie+

..ci sami aktorzy, ta sama historia, ale sytuacja się zagęszcza gdyż na arenę wchodzi nowy gracz z nowym Notatnikiem :]

.cóż, ta kontynuacja jest bardziej zakręcona niż poprzednia, ale wszystko sprawnie zostaje połączone, rozwiązane i konsekwentnie zmierza do finału..

..mimo przeładowania postaciami i absurdalnymi scenkami rodzajowymi film ten nadrabia końcową puentą, iż trzeba brać odpowiedzialność za swoje czyny, a karma może nas dopaść i nieźle kopnąć w cztery litery..

7/10





SOMEONE LIKE YOU

*w telegraficznym skrócie*

.komedia romantyczna z psychoanalizą w tle.

+moje wrażenia po seansie+

..uwielbiam, kocham, szanuję Ashley Judd i nic tego nie zmieni, stąd też, film przyjemnie mi się oglądało.. .całość braci aktorskiej uzupełniona o Grega Kinneara (coś a la nasz Maciej Stuhr - wiecznie pobite dziecko ;)) i seksownego Hugh Jackmana..

.mimo, że to komedia romantyczna, to sądzę, że męscy przedstawiciele naszego gatunku też będą mieli (o ile nie więcej) frajdy z oglądania rozhisteryzowanych kobiet i słuchania ich teorii na temat (nie) wiernych mężczyzn alias byki..
.więcej tu komedii niż romantyzmu: nie ma mowy o dzieciach, ślubie, psie.. bohaterka nie jest naiwna, tylko rozgoryczona porzuceniem..

.ofkorz wszystko będzie miało hapi end, no bo jakże miało by być inaczej?

.jedyne co kuleje, to starość filmu - strasznie zajeżdża latami '90tymi ubiegłego wieku :/, no i aktorstwo, albo jego brak, Jackmana, ale to chyba wina scenarzysty - z jednej strony chcieli mu nadać głębi, ale z drugiej chyba ktoś machną ręką (i słusznie) że ma on spełniać rolę ozdóbki, co zresztą robi świetnie cały czas paradując ubrany na czarno lub bez koszuli :>

6/10





SPEAK

*w telegraficznym skrócie*

.popularna uczennica staje się szkolnym wyrzutkiem..

+moje wrażenia po seansie+

..ani ziębi, ani grzeje.
..aktorsko średnio i mdło, nikt się nie popisał.. no może oprócz Steva Zahna, który udowodnił że nie nadaje się do ról dramatycznych..
.szczególnego zawodu (lub nie) można doznać oglądając raczkującą Kristen Stewart, która od roli astmatyczki w Panic Room nadal ma trudności z oddychaniem przez nos i łazi z otwartą pa-szczęką przez cały film..

..fabuła też standardowa i jestem w szoku, że takie zachowania są nadal powielane przez scenarzystów.. zamiast pokazać, że powinno się walczyć o swoje, wołać i prosić o pomoc, dostajemy kolejną dziewoję niemotę, która wpada w depresję i milczy.. ok, miała powód, ale to jest n-ty film o tym! gwałt, przemoc powinno się zgłaszać, a dziewczyna powinna dostać pasem po d! że tak się zachowuje (milczenie i czekanie na cud), a dodatkowo, rodziców powinno się zlać, że nie wychowali dzieciaka jak należy, a które potem ma kuku bo jest naiwnym dzieciaczkiem.. szlag trafia od takich historyjek.

.film polecam z etykietką: jak NIE należy postępować..

5/10





STARDUST

*w telegraficznym skrócie*

..magiczne mix w plusie - a myślałam, że takie rzeczy to tylko w Erze ;)..

+moje wrażenia po seansie+

..oto mamy to czego potrzeba do klasycznej bajki: cną sierotę, która zmienia się w jeszcze cniejszego rycerza, piratów, wiedźmy polujące na eliksir młodości, dziewoję z nieba, królestwo odziedziczone w spadku, duchy itp. itd.

..obsada marzeń: Michelle Pfeiffer, Robert De Niro, Claire Danes i kilkoro innych zdolnych, na których miejsca tu nie mam ;P

..a jednak mimo tego wszystkiego, mimo cudownych kostiumów i efektów komputerowych film jest równie ulotny co marzenia senne, a przez to, staje się nijaki.. ładne to to dla oka (z uszami gorzej), ale chyba gdzieś już to widzieliśmy..

.plusem jest jednak to, że chłopaki odważyli się i napisali całkiem zgrabny scenariusz czerpiący z klasycznych Disneyowskich produkcji :)

6/10





SWEENEY TODD: THE DEMON BARBER of FLEET STREET

*w telegraficznym skrócie*

..Johnny Depp w musicalu Tima Burtona..

+moje wrażenia po seansie+

..kilka razy zabierałam się do oglądania tego filmu, a to dzięki uroczemu Deppowi, który za cholere śpiewać nie potrafi, co z przykrością stwierdzam..

.nie mam zamiaru się wgłębiać w fabułę, bo przy skrzekocie aktorskiej braci ciężko było się na niej skupić.. smutek, żal i rozgoryczenie - tymi słowami można podsumować ten film..

..a przecież miało być tak pięknie: XIX wieczna Anglia, wiktoriańskie stroje, ponury klimat Londynu, Johhny Depp, Helena Bonham Carter, hisoria o psychopatycznym golibrodzie.. i co? i wielkie g! nic nie zagrało tak jak powinno, a film ten jest najgorszym w dorobku Burtona..

.tylko dla wiernych fanów.

4/10





TROPIC THUNDER

*w telegraficznym skrócie*

..film w filmie o filmie.. yy?..

+moje wrażenia po seansie+

..aby móc w ogóle krytykować ten film, szacowna młodzieży powinna obejrzeć:

* Saving Private Ryan,
* Apocalypse Now,
* Full Metal Jacket,
* Platoon,
* Forrest Gump,
* Rain Man,
* Brokeback Mountain,
* The Nutty Professor

oraz wiedzieć ile części ma seria Rambo..
..wiedzieć, że Robert Downey Jr. to BIAŁY człowiek - a co? nie widzieliście?..
.zestawić ostatnie role Toma Cruise z tą graną tutaj.. uuuu.. nie zauważyliście Toma Cruise?

.ściągawka od Szczepana, a ode mnie ocena dobra :)

7/10