środa, 1 kwietnia 2009

OBEJRZANE: marzec 2009



*w telegraficznym skrócie*

.z cyklu: jak zarżnąć świetny poemat..

+moje wrażenia po seansie+

..za przeproszeniem, po huj oni zrobili ten film w taki sposób? już piszę o co mi chodzi: o technologię mo cap - bardzo popularną i czasem nawet użyteczną (Gollum w LOTR)..
..niestety, jak to często bywa, to co popularne jest nazbyt eksploatowane, a późniejsze efekty zamiast oszołomić widza, powodują u niego spazmy niekontrolowanego śmiechu (pojedynek Neo vs. Agent Smith w Matrix)..

..to samo niestety jest i tu..
.o ile tę technologię warto zastosować przy niesamowitych ewolucjach, którym zwykły śmiertelnik by nie podołał,o tyle zupełnie irracjonalnym jest zatrudnianie drogiego sir Anthonego Hopkinsa czy pięknej Angeliny Jolie i robienie ich od zera - a mo cap tani nie jest, bo wystarczy sobie wyobrazić, że pasmo animowanych włosów kosztuje 1-2 mln dolarów..

..więc taniej i lepiej było nakręcić z realnymi aktorami..

..gry aktorskiej nie ma co oceniać, bo wszystko wygenerował komputer, a tak fatalnie animowanych postaci dawno nie widziałam.. szczególnie postać Beowulfa - męski ideał 12 letniego gracza w Warhammera .. głos podkładał do niego Ray Winstone o aparycji krzyżówki kloszarda z Bennym Hillem.. no ok, jego mogli przerobić, ale czy tak głęboka psychologicznie postać rzeczywiście potrzebowała brytyjskiego aktora? ..

..dobra, koniec mojego narzekania. plusami filmu są: smoczek i Grendel ..

3/10




DEATH NOTE

*w telegraficznym skrócie*

..zdolny student staje się posiadaczem tajemniczego notatnika zgubionego przez boga śmierci, Shinigami..

+moje wrażenia po seansie+

..buszując po takich portalach jak deviantART, codziennie natrafiałam na fan arty związane z mangą i serialem na których to podstawie powstał ten film. pełno tego wszędzie, że nie wiem..
..oczywiście, najwięcej jest o/z L - inteligentnym i dziwacznym amatorem wszystkiego co słodkie..

.z racji tego, że nie przepadam za ultra popularnymi rzeczami, byłam nastawiona negatywnie do tego filmu, i jakże było moje miłe zaskoczenie gdy okazało się, że mam przed oczami całkiem ciekawy, trzymający w napięciu film, a do tego miejscami komiczny^^..

.trochę dziwnie się patrzy na japońskich aktorów, ale to chyba kwestia innej kultury i maniery artystycznej - trzeba lubić azjatyckie kino :)..

7/10




DEATH NOTE: THE LAST NAME

*w telegraficznym skrócie*

..do Notatnika Śmierci zostaje wpisane ostatnie imię..

+moje wrażenia po seansie+

..ci sami aktorzy, ta sama historia, ale sytuacja się zagęszcza gdyż na arenę wchodzi nowy gracz z nowym Notatnikiem :]

.cóż, ta kontynuacja jest bardziej zakręcona niż poprzednia, ale wszystko sprawnie zostaje połączone, rozwiązane i konsekwentnie zmierza do finału..

..mimo przeładowania postaciami i absurdalnymi scenkami rodzajowymi film ten nadrabia końcową puentą, iż trzeba brać odpowiedzialność za swoje czyny, a karma może nas dopaść i nieźle kopnąć w cztery litery..

7/10





SOMEONE LIKE YOU

*w telegraficznym skrócie*

.komedia romantyczna z psychoanalizą w tle.

+moje wrażenia po seansie+

..uwielbiam, kocham, szanuję Ashley Judd i nic tego nie zmieni, stąd też, film przyjemnie mi się oglądało.. .całość braci aktorskiej uzupełniona o Grega Kinneara (coś a la nasz Maciej Stuhr - wiecznie pobite dziecko ;)) i seksownego Hugh Jackmana..

.mimo, że to komedia romantyczna, to sądzę, że męscy przedstawiciele naszego gatunku też będą mieli (o ile nie więcej) frajdy z oglądania rozhisteryzowanych kobiet i słuchania ich teorii na temat (nie) wiernych mężczyzn alias byki..
.więcej tu komedii niż romantyzmu: nie ma mowy o dzieciach, ślubie, psie.. bohaterka nie jest naiwna, tylko rozgoryczona porzuceniem..

.ofkorz wszystko będzie miało hapi end, no bo jakże miało by być inaczej?

.jedyne co kuleje, to starość filmu - strasznie zajeżdża latami '90tymi ubiegłego wieku :/, no i aktorstwo, albo jego brak, Jackmana, ale to chyba wina scenarzysty - z jednej strony chcieli mu nadać głębi, ale z drugiej chyba ktoś machną ręką (i słusznie) że ma on spełniać rolę ozdóbki, co zresztą robi świetnie cały czas paradując ubrany na czarno lub bez koszuli :>

6/10





SPEAK

*w telegraficznym skrócie*

.popularna uczennica staje się szkolnym wyrzutkiem..

+moje wrażenia po seansie+

..ani ziębi, ani grzeje.
..aktorsko średnio i mdło, nikt się nie popisał.. no może oprócz Steva Zahna, który udowodnił że nie nadaje się do ról dramatycznych..
.szczególnego zawodu (lub nie) można doznać oglądając raczkującą Kristen Stewart, która od roli astmatyczki w Panic Room nadal ma trudności z oddychaniem przez nos i łazi z otwartą pa-szczęką przez cały film..

..fabuła też standardowa i jestem w szoku, że takie zachowania są nadal powielane przez scenarzystów.. zamiast pokazać, że powinno się walczyć o swoje, wołać i prosić o pomoc, dostajemy kolejną dziewoję niemotę, która wpada w depresję i milczy.. ok, miała powód, ale to jest n-ty film o tym! gwałt, przemoc powinno się zgłaszać, a dziewczyna powinna dostać pasem po d! że tak się zachowuje (milczenie i czekanie na cud), a dodatkowo, rodziców powinno się zlać, że nie wychowali dzieciaka jak należy, a które potem ma kuku bo jest naiwnym dzieciaczkiem.. szlag trafia od takich historyjek.

.film polecam z etykietką: jak NIE należy postępować..

5/10





STARDUST

*w telegraficznym skrócie*

..magiczne mix w plusie - a myślałam, że takie rzeczy to tylko w Erze ;)..

+moje wrażenia po seansie+

..oto mamy to czego potrzeba do klasycznej bajki: cną sierotę, która zmienia się w jeszcze cniejszego rycerza, piratów, wiedźmy polujące na eliksir młodości, dziewoję z nieba, królestwo odziedziczone w spadku, duchy itp. itd.

..obsada marzeń: Michelle Pfeiffer, Robert De Niro, Claire Danes i kilkoro innych zdolnych, na których miejsca tu nie mam ;P

..a jednak mimo tego wszystkiego, mimo cudownych kostiumów i efektów komputerowych film jest równie ulotny co marzenia senne, a przez to, staje się nijaki.. ładne to to dla oka (z uszami gorzej), ale chyba gdzieś już to widzieliśmy..

.plusem jest jednak to, że chłopaki odważyli się i napisali całkiem zgrabny scenariusz czerpiący z klasycznych Disneyowskich produkcji :)

6/10





SWEENEY TODD: THE DEMON BARBER of FLEET STREET

*w telegraficznym skrócie*

..Johnny Depp w musicalu Tima Burtona..

+moje wrażenia po seansie+

..kilka razy zabierałam się do oglądania tego filmu, a to dzięki uroczemu Deppowi, który za cholere śpiewać nie potrafi, co z przykrością stwierdzam..

.nie mam zamiaru się wgłębiać w fabułę, bo przy skrzekocie aktorskiej braci ciężko było się na niej skupić.. smutek, żal i rozgoryczenie - tymi słowami można podsumować ten film..

..a przecież miało być tak pięknie: XIX wieczna Anglia, wiktoriańskie stroje, ponury klimat Londynu, Johhny Depp, Helena Bonham Carter, hisoria o psychopatycznym golibrodzie.. i co? i wielkie g! nic nie zagrało tak jak powinno, a film ten jest najgorszym w dorobku Burtona..

.tylko dla wiernych fanów.

4/10





TROPIC THUNDER

*w telegraficznym skrócie*

..film w filmie o filmie.. yy?..

+moje wrażenia po seansie+

..aby móc w ogóle krytykować ten film, szacowna młodzieży powinna obejrzeć:

* Saving Private Ryan,
* Apocalypse Now,
* Full Metal Jacket,
* Platoon,
* Forrest Gump,
* Rain Man,
* Brokeback Mountain,
* The Nutty Professor

oraz wiedzieć ile części ma seria Rambo..
..wiedzieć, że Robert Downey Jr. to BIAŁY człowiek - a co? nie widzieliście?..
.zestawić ostatnie role Toma Cruise z tą graną tutaj.. uuuu.. nie zauważyliście Toma Cruise?

.ściągawka od Szczepana, a ode mnie ocena dobra :)

7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz