środa, 13 maja 2009

Star Trek 2009 AD


Byłam, obejrzałam i...

i mam mieszane uczucia.
Z jednej strony wielkie hurra, bo w kinach sama chała, więc seans naładowany ciekawą i zabawną historią, z świetnie dobraną obsadą i oszałamiającymi efektami, jest czymś co tygryski lubią najbardziej.

Photobucket
Jedna z bardziej emocjonujących scen w filmie :)

Ale z drugiej strony, oglądając dzieło Abramsa trudno nie odnieść wrażenia, że to już nie TEN Star Trek.
O co chodzi? Ano między innymi o maksymalne spłycenie fabuły.
Rozumiem, że przedstawienie postaci i ogólny zarys fabuły trzeba wprowadzić w XXI wiek i urozmaicić (sprawdzoną) formułę aby była strawna dla potencjalnych fanów, ale nie powinno się to odbywać kosztem ponad 30 lat istnienia uniwersum.
Największym ała jest zawarte w filmie przesłanie, które zamiast to boldly cross where no man had crossed before i dalej kontynuować eksplorację kosmosu czy poddawać w wątpliwość etyczne aspekty decyzji podejmowanych przez załogę, zostało zastąpione historyjką buntownik bez powodu staje się bohaterem i maratonem po kasę. No plis.

Film oczywiście nadal ogląda się przyjemnie, ale jest kilka rzeczy, które powodują zgrzytanie zębów:

1. Czarna dziura to nie tunel czasoprzestrzenny! Nigdy takowym nie była i nie będzie choćbyśmy stanęli na głowie. NO FUCKIN` WAY. Cokolwiek zostanie wchłonięte przez czarną dziurę zostanie tam na wieki wieków, dopóki Czarna dziura nie wypromieniuje z siebie energii (analogicznie do zwykłych gwiazd z tą różnicą, że jak czarna dziura 'ginie' to robi to z hukiem ;)).

2. Rozpieprzenie dotychczas istniejącej linii czasowej. Ok, przyjmijmy, że jakimś cudem można sobie podróżować przez czarne dziury. Luz. Ale jakim prawem można posyłać w chmury lata budowanych przez kupę ludzi, uniwersum Star Treka?! To cholerne pójście na łatwiznę, bo wnioskuję, że Abrams nie miał lepszego pomysłu i po prostu nie umiał się dostosować do kanonu ogólnie akceptowanego.

Jedyne co pozostaje w obecnej chwili, to zaakceptowanie istnienia alternatywnych Wszechświatów, bo przy takim burdelu, żadne specjalne oddziały naprawiające historie nie pomogą, a jak mniemam, rozwalenie Kelvina i ocalenie 800 ludzi nieźle mogło namieszać.
Ale miało to jeden pozytyw, któremu ja się nie sprzeciwiam: 'parowanie' Spock-Uhura. Ładne, zgrabne i przyjemnie się na to patrzy^^. Brawo dla młodych :D

3. Czerwona materia. Takie dziwne coś co stworzono (ewidentnie) na potrzeby filmu. I apropo niej nie było ani jednego pseudonaukowego bełkotu/dialogu! Zero, null, nic. A przydałoby się. No chociaż jakieś zaprzeczenie ze strony młodego Spocka, że takie takie coś jest niemożliwe do stworzenia.

4. Jak jedna supernova może zagrozić CAŁEJ galaktyce w tak krótkim czasie? Przecież zanim 'fala uderzeniowa' minie w huja dużo czasu i pięć razu będzie można ewakuować takie planety jak Romulus.

5. Budowa Enterprise na Ziemi. Ekhm, nie jestem ekspertem i w sumie ten szczegół aż tak bardzo mi nie przeszkadza, co nie zmienia faktu, że wyniesienie takiego kolosa na orbitę, nie wspominając już o trudnościach w budowie spowodowanej grawitacją, byłoby cholernie nielogicznymi przedsięwzięciami.

Photobucket
pamiętacie Red Suits? :D no to chyba nie muszę pisać co stanie się z tym gościem

Jeszcze jedna rzecz mnie wkurzyła: zmarnowanie Erica Bany jako Nero (nemezis Spocka) i Winony Ryder jako Amandy Grayson (matka Spocka). Równie dobrze mogliby dać tam tostery - nikt by się nie zorientował :/

Photobucket
Nero - co jak co, ale nawet w takiej charakteryzacji Bana jest seksowny :D

Wszytko inne IMHO było super^^.
Np. obsada: Spock Zachary'ego Quinto był nazbyt emocjonalny (ach te duże, cielęce oczka), to reszta, szczególnie Chris Pine jako James T. Kirk, był zdumiewająco dobry i odpowiednio łączył w sobie pewność siebie, buntowniczość oraz humor.

Photobucket
Kirk ćwiczy swoją cierpliwość

Photobucket
kto sie czubi ten sie lubi, czyli początek wieloletniej przyjaźni

Photobucket
Checkov - Anton Yelchin świetnie podrabiał Rosyjski akcent^^
łiktor łiktor


Photobucket
Sulu (John Cho) miał kilka problemów ze startem, ale z mieczem już sobie lepiej radzi (nie, nie miał miecza świetlnego)

Photobucket
McCoy jak zwykle pełen obaw

A już moimi ulubionymi scenami były te pomiędzy Kirkiem a McCoyem (Karl Urban) oraz Kirk-Spock czy cała historia związana z pierwszym imieniem Uhury (Zoe Saldana), która była świetnym motywem napędzającym fabułę.

Photobucket
Urocza Uhura, ale nie tak seksowna jak w oryginale :)

Pomimo tych wszystkich minusów, byłam na filmie już dwa razy i coś mi mówi, że chyba jeszcze raz się wybiorę.
Dlaczego?
Bo to świetna rozrywka, dla całej rodziny oraz każdego, kto lubi widowiskowe kino nie dające choć na chwilę wytchnąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz