poniedziałek, 21 czerwca 2010

OSTATNIO OBEJRZANE: maj 2010

Photobucket

1612: KHRONIKI SMUTNOGO VREMENI

*w telegraficznym skrócie*

.ruscy odwdzięczają się lachom za Moskwę... widowiskowo

+moje wrażenia+

nie spodziewałam się cudów i żadnego cudu nie otrzymałam. film ogólnie rzecz ujmując jest nie równy. przy świetnych scenach [np oblężenie miasta] pojawiają się takie kwiatki, których nawet studenciak łódzkiej filmówki nie popełniłby [chrzaniony jednorożec]..
nie do końca wiadomo co reżyser miał na myśli. bo z jednej strony mamy epicką historię, a z drugiej co i rusz oczy widza są karmione obrazkami rodem z kiepskiego fantasy.
kolejna sprawa: aktorzy
byli dobrzy, ale reżyser w ogóle nad nimi nie panował i nie ograniczał.
w scenach gdy Żebrowski pojawiał się na ekranie wszyscy inni aktorzy po prostu znikali. według mnie Żeberko trochę zaszalał, ale ja mu się nie dziwię.. w rodzimym kraju nie ma nawet co liczyć w połowie na takie widowiskowe kino i gdzieś ta cała energia i charyzma musiała ujść..
trzecia sprawa: fabuła
zła nie jest, choć nawet przy mojej tolerancji dla ogranego, przeżytego, strawionego i wydalonego motywu "od zera do bohatera" jest całkiem duża, to moment w którym chłop i niewolnik w jednym ni z gruchy ni z pietruchy zaczyna machać szablą jak zawodowiec, a do tego w ciągu jednej nocy robi armatę i jest świetnym artylerzystą.. kaman.. wtf?

do zaliczenia przy niedzielnym obiedzie

btw
nie wiem dlaczego tyle żółci polaczki wylewają pod adresem tego filmu
ok, najlepszy to on nie jest, ale aspekt historyczny, który pojawia się w dyskusjach.. heh..
coby nie mówić, to tylko polakom udało zająć się Moskwę w całej historii Rosji. tylko nam, żaden Napoleon i Hitler z mega armią tego nie dokonali. nasi tam byli ;)

5/10

[film obejrzany po raz pierwszy]


Photobucket

ALICE IN WONDERLAND

*w telegraficznym skrócie*

Burton spotyka Alicję..

+moje wrażenia+

heh, nigdzie na plakacie nie widniał napis, że to nie ta pierwsza Alicja, tylko ta ciut starsza, która wraca do Krainy Czarów.. ja się trochę zdziwiłam, bo nie lubię takich przekrętów.
cóż, chyba nie ma sensu się rozpisywać o wizualnej oprawie filmu, która to jak zwykle u Burtona jest wyśrubowana i oszałamiająca w każdym calu.. aktorzy przyzwoici, choć już trochę męczy trójkąt Burton-Depp-Carter.. liczę na długi okres separacji. nowicjuszka o swojskim nazwisku Wasikowska jak było to do przewidzenia bladła przy starych wyjadaczach.. natomiast moją ogromną sympatię zdobyła rewelacyjna w w roli Białej Królowej Anne Hathaway :D
wydaje mi się, że najlepszymi postaciami okazali się mieszkańcy Krainy Czarów, a Kot z Cheshire o głosie Michaela Sheena to w ogóle powinien zostać prezydentem.. a i Alan Rickman jako Niebieska Gąsienica! cudo, cudo!..
więc tak - realni aktorzy: buuu
postacie i głosy aktorów: yay!

PS
zdecydowanie nie dla najmłodszych

6/10

[film obejrzany po raz pierwszy]


Photobucket

AVATAR

*w telegraficznym skrócie*

superwyjebanywkosmosefektczydebajcameron!!1one11!!!!!1

+moje wrażenia+

12 lat kazał czekać nam Cameron na jego najnowsze dziecko. mogę przyznać, że poziom intelektualny 12letniego dziecka jest w stanie ogarnąć fabułę łączącą wątki Pocahontas i Tańczącego z Wilkami =]
miałam tą przyjemność obejrzeć owy film w wersji 3D i 2D
wrażenie: hmm, nie wiem gdzie był efekt 3D w wersji 3D ale go nie uświadczyłam. niestety po raz kolejny sprawdza się moja teoria, że takowe filmy trzeba oglądać na gigantycznym ekranie typu IMAX, bo na zwykłym kinowym ekranie nie uświadczysz owego wyłażenia postaci z ekranu vel widz nie poczuje się częścią obrazu.. szkoda.
nie mniej nie jest to powodem mojej takiej a nie innej oceny [dla stada bezmózgich fanów "7" to niska ocena :|]
powodem jest fakt, że to Cameron. w pamięci mam takie filmy jak Terminator czy The Abyss, które pod względem nowatorskości, fabuły i aktorstwa biją na głowę niebieskie koto-elfy z kosmicznej dżungli..
no właśnie, fabuła.. ktoś tam plumkał, że film ma toporny przekaz pro-ekologiczny, szanujmy zieleń, nie deptać trawnika itd. ten wątek sam się nasuwa i jakoś specjalnie nie wali po oczach
to co przyprawiało mnie o swędzenie zębów to to, że Cameron wraz ze sztabem zdolnych ludzi poszli na łatwiznę jeśli chodzi o kulturę Na'vi - jest to wypisz wymaluj kalka z Indian. stroje, pokrzykiwania bitewne, nawet mistycyzm.
ha! mistycyzm.. całkowicie zarżnięty przez matriksowe wtyczki i podłączenia się Na'vi do sieci Pandory.. żal cztery litery ściska. gdyby to było bardziej telepatyczne, a nie na chama przez warkoczyk [sic!] to super, a tak? mistyczne pierdoły dla tępaków :/
a do tego sporym zawodem okazała się muzyka, nie wspominając o koszmarnym soundracku mejd baj Leona Lewis - Cameron mógł zostać przy starej dobrej szkapie, a nie brać źrebaczka..

dobra, to o pozytywach teraz:
+ za Sigourney Weaver - bo ja ją kocham miłością bezwarunkową :>
+ za postać pułkownika Quaritcha zagranego przez Stephena Langa - stereotypowy żołdak, ale przy tych kosmicznych fajerwerkach był chyba najbardziej realną postacią

7/10

[film obejrzany po raz pierwszy]


Photobucket

BEETLEJUICE

*w telegraficznym skrócie*

pewne młode małżeństwo zeszło z tego padołu... no, nie do końca, bo swoje nieżycie muszą dzielić teraz z całkiem żyjącą rodzinką...

+moje wrażenia+

według mojego skromnego zdania jest to najlepszy film Tima Burtona EVER! ma wszystko to co tygryski lubią najbardziej:
- odjechaną wizja zaświatów
- rewelacyjne efekty specjalne, które nie dominują fabuły, lecz tylko ją dopełniają
- plejadę zdolnych aktorów
- genialne dialogi
- klimat

nie mam uczulenia na Dżonego Depa, ale jakoś tandem Depp-Burton mi się serdecznie przejadł i wolę miliard razy obejrzeć "Sok z Żuka" niż którykolwiek film z Deppem.

10/10

[film obejrzany po raz n-ty]


Photobucket

THE CORE

*w telegraficznym skrócie*

.silnik naszej kochanej Ziemi, tzw jądro, zgasło i zatrzymało się.. grupka naukowców z nieograniczonym budżetem JU-ES-EJ ma to naprawić, a wszystko to w tajemnicy przed ludzkością..

+moje wrażenia+

dobry do popołudniowego obiadu ;D
efekty takie sobie, fabuła taka sobie i aktorstwo takie sobie.. chociaż to ostatnie, przy takiej ekipie jak Swank czy Tucci jest raczej niedopuszczalne, no ale jak przywiedzie się wspomnieniami do występków takich aktorów jak Guinness czy McGregor i ich flirtami z mniej ambitnymi produkcjami to posmak goryczy jakoś tak ulatuje..

5/10

[film obejrzany po raz 4]


Photobucket

THE FOUR FEATHERS

*w telegraficznym skrócie*

epickie love story nudniejsze niż obrady Sejmu RP

+moje wrażenia+

oczekiwań dużych nie miałam chociaż to film faceta od Elizabeth: The Virgin Queen
prawdopodobnie było to spowodowane tym, że film ma miejsce w czasach i sceneriach zbliżonych do Lawrenca z Arabii a po obejrzeniu tego filmu, wszystkie inne wydają się być marnymi podróbami tego zajebiście długaśnego filmu..
no i twarz Kate Hudson, która straszyła mnie z opakowania dvd.. brrr.. sam film aż tak zły nie jest, ale momentami jest po prostu irracjonalny i przeskakuje od miejsca do miejsca i facet, który w poprzedniej scenie był totalnym mięczakiem i tchórzem, w następnej już jedzie na czele kawalerii i ratuje kumpli z potrzasku.. jeszcze wracając do panny Hudson - grać nie umie ona za grosz. może i jest ładna, ale jako angielka, dziewczyna z dobrze sytuowanej rodziny wypadła miernie.. prędzej swoim wyglądem, a zwłaszcza zachowaniem przypominała amerykańską służkę, która za dużo kłapie dziobem.. męska część obsady spisała się całkiem całkiem, choć to już n-ty film w którym Djimon Hounsou gra "tego cicho-ciemnego typa, który jest mentorem głównego bohatera"..
na plus zasługują piękne zdjęcia

5/10

[film obejrzany po raz pierwszy]


Photobucket

GHOSTBUSTERS

*w telegraficznym skrócie*

.trzech kumpli naukowców rozkręca interes związany z łapaniem duchów..

+moje wrażenia+

ostatnio cudowna telewizja przypomniała ten oto klasyk komedii sf z lat 80tych.. i tak jakoś naszła mnie myśl, że kiedyś to ci ludzie mieli fajne pomysły na filmy. nieskomplikowana fabuła oraz niewymuszony humor + obsada.. tyle i aż tyle
dzisiaj komedie taplają się w rurach kanalizacyjnych razem z gównianymi żartami jakie ze sobą niosą oraz żenującym poziomem aktorstwa

7/10

[film obejrzany po raz n-ty]


Photobucket

GHOSTBUSTERS II

*w telegraficznym skrócie*

.Pogromcy Duchów powracają by znowu uratować Nowy Jork..

+moje wrażenia+

może to sentyment, a może ta seria naprawdę jest dobra. może to kwestia kombinacji fabuły, humoru, obsady i efektów specjalnych dzięki której, przynajmniej mi, nigdy ten film się nie znudzi.. chyba ta część, z obrazem Vigo jest moją ulubioną :> chociaż, może to ta pierwsza z Gozerem? nie mogę się zdecydować.. fakt faktem efekty specjalne ciut się zestarzały, ale na szczęście ten film ma coś więcej niż tylko efekty specjalne ;)

7/10

[film obejrzany po raz n-ty]


Photobucket

GLADIATOR

*w telegraficznym skrócie*

rzymski generał sprzeciwia się woli uzurpującego władzę Cesarza Commudusa i zostaje skazany na śmierć...

+moje wrażenia+

Ridley Scott swoim filmem odkurzył dawno zapomniane kino sandałowe, od tego czasu było wielu naśladowców z różnym skutkiem.. częściej jednak owe filmy nawet w połowie nie potrafiły dorównać temu obrazowi [słowo 'dzieło' ciężko przechodzi przez moje gardło, a palce łamią mi się na klawiaturze ;)]
dlaczego film odniósł taki sukces i zdobył tyle nagród? hmm, wydaje mi się, że po prostu trafił w odpowiedni czas.. w latach 90tych, zwłaszcza w drugiej połowie modne było kino niszowe, niepokojące, niskobudżetowe z zakręconymi postaciami i scenami. ludziom po prostu to się znudziło bo ile razy można oglądać depresyjne filmy o tym jakie to nasze życie jest do dupy?
ludzie potrzebowali epickiego filmu - tyle
Scott umiejętnie połączył widowiskowość z wciągającą, a jednocześnie prostą fabułą. nawet postacie nie mają skomplikowanej psychiki. zrobił swoim filmem to co Lucas Star Warsami i połączył umiejętnie elementy takie jak zemsta, walka o lepszy byt, zdrada itd.
ja przyjmuję ten film z całym dobrodziejstwem inwentarza i za każdym razem na nowo przeżywam każdą scenę z tego filmu..

10/10

[film obejrzany po raz n-ty]


Photobucket

THE HURT LOCKER

*w telegraficznym skrócie*

o rutynie służby w jednostce saperów w Iraku..

+moje wrażenia+

daję 7/10 choć nie jestem pewna tej oceny. film jest dobry, solidny, ma kilka mocnych scen, ale czy zasłużył na te wszystkie nagrody z Oscarem włącznie? cóż, z tych filmów które widziałam, a których to szacowny pand dystrybutor nie kwapił się udostępnić w czasie, to w tym roku wybór padł według zasada "na kogo wypadnie, na tego bęc".. z dwojga złego cieszyłabym się i tak z każdego wyboru poza "Avatarem", bo gdyby ów niebieski cukiereczek wygrał byłby to palec środkowy dla filmów z grą aktorską i fabułą. na szczęście tak się nie stało..
mimo, że film ogólnie mi się spodobał i prawdopodobnie jeszcze nie raz do niego wrócę, to jednej rzeczy nie potrafię zrozumieć - zachwytów nad Jeremym Rennerem, który to był nominowany chyba do każdej możliwej nagrody - IMO lepsi, bardziej wyraziści byli aktorzy drugiego planu.. cóż.. gusta gustami

7/10

[film obejrzany po raz pierwszy]


Photobucket

PAYBACK

*w telegraficznym skrócie*

oszust i złodziej zostaje oszukany przez swoich wspólników i jedyne czego pragnie to odzyskanie swojej doli.

+moje wrażenia+

kolejny film z cyklu "nie wiem co ma w sobie, ale za każdym razem sprawia mi frajdę" :D
mi najbardziej z całego filmu podobają się postacie oraz interakcje między nimi
prawdopodobnie na ocenę ma wpływ też to, że nie wiedzieć czemu, ale lubię Mela Gibsona. tfu! nie tylko lubię ale i cenię - i jako aktora i jako reżysera i wydaje się być gościem, który na luzie podchodzi do swojego zawodu i nie chucha anie nie dmucha na swój wizerunek jak np taki Tomek Cruise [choć ten z kolei ostatnio chyba wziął sobie do serca krytykę]

7/10

[film obejrzany po raz n-ty]


Photobucket

ROCKY BALBOA

*w telegraficznym skrócie*

Rocky Balboa po raz szósty staje na ringu - czy ktoś jeszcze w niego uwierzy?

+moje wrażenia+

wg mnie Sly poradził sobie z własnym, wyrośniętym już dzieckiem o imieniu Rocky i ładnie zakończył serię o włosko-amerykańskim bokserze. widzieliśmy jego drogę do sławy, owe życie na szczycie oraz upadek, a teraz zakończenie kariery godne prawdziwego mistrza wagi ciężkiej. choć dla Rockiego to koniec, to tym filmem oraz późniejszymi produkcjami na salony filmowe wraca z niebytu Stallone, które przez te parę ładnych lat nauczył się kręcić solidne kino, może nie najwyższych lotów, ale takie prawdziwie męskie.. cokolwiek to znaczy ;)

7/10

[film obejrzany po raz drugi]


Photobucket

A SINGLE MAN

*w telegraficznym skrócie*

wykładowca literatury angielskiej w rok po stracie bliskiej mu osoby postanawia popełnić samobójstwo gdy nagle odkrywa na nowo sens życia...

+moje wrażenia+

jeden z tegorocznych debiutów, które powaliły mnie prawie że na kolana.. na początku nie byłam przekonana do idei, że oto odnoszący sukcesy projektant mody potrafi w ogóle nakręcić cokolwiek dłuższego niż spot reklamowy. jakże ja [i wiele innych osób] się myliłam.. film jest piękny w obrazie i głęboki w treści, w bardzo subtelny sposób a jednocześnie bez zbytnich upiększeń pokazuje miłość do drugiej osoby.
bo jeśli ktoś postrzega ten film w ramach homoseksualnej love story ten jest naprawdę biednym człowiekiem.. sama nie sympatyzuję ze środowiskami homoseksualnymi i wyrosłam też z fascynacji gejowskimi postaciami, ale ten film w żadnym razie nie ukazuje homo-miłości. bez problemu bowiem całą historię można odwołać także do miłości heteroseksualnej, do każdego rodzaju miłości.

9/10

[film obejrzany po raz pierwszy]


Photobucket

XXX

*w telegraficznym skrócie*

jak mam napisać skrót do takiego filmu, który nie ma grama fabuły?!

+moje wrażenia+

no dobra, dobra, jakąś fabułę ten film ma, ale jest ona tak bzdurna i napakowana efekciarstwem bardziej niż mięśnie Vina Diesla, że opisywanie jej mija się z celem.
w skrócie - kaskader o złotym sercu staje się tajniakiem mającym rozpracować organizację o wdzięcznej nazwie Anarchia 99, po drodze ma szkolenie a w locie udaje mu się zdobyć miłość.
tyle
jest wybuchowo, jest Vin, są laski, są strzelanki
do zaliczenia

5/10

[film obejrzany po raz 3]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz